Dotarcie na Olchon zbiega się z nagłym załamaniem pogody. O ile podczas przeprawy promowej jest ona jeszcze w miarę znośna o tyle podczas podróży w głąb wyspy zmienia się diametralnie. Na Bajkale szaleje sztorm, efekt huraganowego wiatru, który wygina w pałąk nawet odporne na ekstremalne warunki limby licznie porastajace piaszczyste brzegi wyspy. Niebezpiecznie kołysają się rownież słupy wysokiego napięcia będące najnowszym elementem tutejszego krajobrazu. Należy w tym miejscu bowiem dodać, że Olchon został w pełni zeektryfikowany dopiero dwa lata temu, co oznacza, że do tego czasu jego mieszkańcy nie mieli stałego dopływu prądu...
W związku z wyjątkowo niesprzyjającą aurą plan rozbicia namiotów w bliskim sąsiedztwie stolicy Olchonu – osady Hużir zupełnie nie wchodzi w grę. Zdajemy się więc na gościnność okolicznych mieszkańców i pierwszą noc spędzamy pod dachem w jednym z gospodarstw. Szczęśliwie kolejne dni przynoszą znaczną poprawę pogody tym samym wracamy do pierwotnego planu i resztę pobytu na wyspie spędzamy w zaciszu jednej z licznych zatoczek porósniętych bujnie limbą, organizując w międzyczasie krótkie wypadu w głąb Olchonu.