Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Szlakiem Jedwabiu i Herbaty...    Na Krymie...
Zwiń mapę
2009
15
wrz

Na Krymie...

 
Ukraina
Ukraina, Feodosija
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 22232 km
 
Krasnodar to całkiem przyjemne i nowoczesne miasto. Takie przynajmniej odnosimy wrażenie. Nie gościmy tu jednak długo. Oparte z jednej strony o stoki Kaukazu z drugiej schodzące niemal do wód Morza Czarnego stanowi bowiem duży węzeł komunikacyjny w tej części Rosji. W związku z tym nie mamy większego problemu ze znalezieniem dalszego połączenia w stronę Ukrainy i już po upływie niespełna dwóch godzin od momentu wyjścia z pociągu ponownie jesteśmy w podroży. Tym razem siedzimy w wygodnym autobusie, którym mamy nadzieję dotrzeć bezpośrednio do Kerczu na Ukrainie, przeprawiając się po drodze promem przez niespokojne wody Cieśniny Kerczyńskiej dzielącej Ukrainę z Rosją.
Wcześniej jednak krotki przystanek w Anapie. Stanowi ona przedsmak tego z czym spotkamy się na Krymie. Turystyczna miejscowość wypełniona szczelnie kramikami z różnokolorową tandetą niezwykle popularną wśród rosyjskich turystów jest gwarna i droga. Na kilka dni stanowi jednak całkiem niezłą odskocznię od problemów, a także wyśmienite podsumowanie całej podróży po Azji. Jedziemy więc dalej, nie ulegając czarowi Anapy. Przed nami bowiem znajduje się Krym i z całą pewnością ładniejsze plaże, niższe ceny oraz zdecydowanie lepsze połączenie z Polską, co w kontekście zbliżającego się powrotu i niemal zupełnego wyczerpania zasobów portfela ma dla nas niebagatelne znaczenie.
Tymczasem dojeżdżamy do cieśniny. Tu kończy się już Rosja i zaczyna Ukraina. Tu również znajduje się granica. Odprawa o dziwo przebiega szybko i sprawnie nawet mimo pewnych komplikacji związanych z brakiem udokumentowanych rejestracji w naszych paszportach potwierdzających pobyt w Rosji. Wcześniej jednak wymyślona przez nas historia specjalnie na tą okazję, podparta wyćwiczoną do perfekcji mową ciała przynosi spodziewany efekt dlatego wszystko kończy się tylko pouczeniem. Przeprawa promem przez cieśninę trwa kilkadziesiąt minut. Oczekiwanie na prom... trzy godziny. Jesteśmy mocno spóźnieni. Perspektywa dzisiejszej kąpieli w Morzu Czarnym oddala się więc niczym morska fala odbijająca się od brzegu.
Czarę goryczy przelewa...kierowca autobusu, który zjeżdżając z promu uszkadza przednią oś pojazdu. Dalej więc już nie pojedziemy, przynajmniej nie teraz, nie tym autobusem. Kierowca, widząc ewidentną winę po swojej stronie jakby zobowiązany gorączkowo wykonuje telefon, sugerując pasażerom czekać. Informuje bowiem, ze niebawem powinien pojawić się zorganizowany naprędce przez niego zastępczy transport. I rzeczywiście nawet szybciej niż się tego spodziewamy siedzimy ponownie w autobusie i niebawem meldujemy się bez przeszkód na dworcu w Kerczu. To jednak wciąż tylko połowa sukcesu. Szybkie zakupy, coś na ząb...jedziemy dalej. Zbliża się już wieczór, my za wszelka cenę, uparcie chcemy dotrzeć jeszcze dzisiaj do Teodozji. Tam zamierzamy wynająć bowiem na czas pobytu na Krymie niedrogą kwaterę. Jak planujemy tak też robimy i zaraz po wyjściu z marszrutki otoczeni zewsząd mieszkańcami świadczącymi wszelakie usługi spośród wielu ofert noclegowych wybieramy w naszym mniemaniu najkorzystniejszą. Decyzja okazuje się strzałem w dziesiątkę i po chwili instalujemy się już w przytulnej kwaterze zlokalizowanej tuż nieopodal dworca autobusowego skąd w przeciągu trzech kolejnych dni będziemy rozpoczynać wypady w głąb półwyspu.
Pogoda dopisuje, a my jesteśmy spragnieni słońca. Pierwszy dzień upływa więc w pobliskim Koktebelu pod znakiem błogiego plażowania, pełnego w smaku wina oraz muzyki, która rozbrzmiewa wokół w akompaniamencie nieustannie hulającej bryzy morskiej. Odbywa się tu bowiem festiwal jazzowy, a gwiazdą wieczoru jest nie kto inny jak Voo Voo. Ciepłe morze, błękit nieba, panująca atmosfera wakacji, słowem relaks. Trzeba dodać relaks w pełni zasłużony. Wszystko ma jednak swoje granice i najsłodszy nawet owoc po pewnym czasie może się przejeść. Plażowanie również choć pogoda nad wyraz sprzyja takiej formie wypoczynku. My jednak kolejnego dnia kierujemy się w stronę rezerwatu Kara – Dag skąd dla odmiany zamierzamy wybrać się w rejs do osławionych Złotych Wrót. Droga do rezerwatu wiedzie przez ciągnące się aż po horyzont winnice, których krzewy po jednej stronie drogi uginają się od fioletowo – czarnych, przepełnionych słońcem owoców, z drugiej zaś od białych, które stanowią jednak zdecydowaną mniejszość. Dojeżdżamy na miejsce. Zainspirowani widokami roztaczającymi się podczas drogi od razu kupujemy...butelkę wina domowej produkcji, nie mogąc oprzeć się pokusie jego skosztowania. Jest pyszne. Pozostałą zawartość butelki postanawiamy zachować jednak na wieczór. Żar lejący się z nieba sprawia, ze od razu idziemy na przystań w celu zamówienia rejsu. Cena jest przystępna więc nie wahamy się długo. Podchodzimy do kasy i...zostajemy poinformowani, ze dzisiaj nigdzie nie popłyniemy. Jest bowiem wietrznie i na morzu szaleją wysokie fale, grożące wywróceniem rachitycznej łajby, którą mamy popłynąć. Cóż sił przyrody nie pokonamy, na decyzję kapitana wpływu tez nie mamy. W związku z tym korzystając z przepięknej scenerii i pogody urządzamy sobie przechadzkę po okolicy zwieńczoną orzeźwiającą kąpielą w błękitnych wodach Morza Czarnego i późniejszym plażowaniem do późnych godzin popołudniowych. Może zmęczenie fizyczne, może niemiłosierny upał, a może po prostu panująca wszędzie atmosfera wakacji sprawia, ze brakuje nam motywacji do jakiejkolwiek aktywności i zdecydowania w naszych poczynaniach.
Pobyt na Krymie ogranicza się zatem do błogiego lenistwa polegającego na trawieniu czasu na plaży i przechadzkach wzdłuż kramików z różnokolorową tandetą. Przez trzy dni, które tu spędzamy jak się okazuje taka forma wypoczynku absorbuje nas na tyle, ze nie zauważamy zupełnie kiedy czas pobytu na Krymie mija, a my wsiadamy do marszrutki do Symferopola skąd bezpośrednio już pociągiem udamy się do Lwowa, a następnie w Bieszczady…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
keyla
keyla - 2010-10-09 09:12
az szkoda ze juz sie zbliza koniec opowiesci...
było o tym nie pisać ! :D
 
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017