W jaki sposob najlepiej zoorganizowac podroz w dowolne miejsce w Indiach, bedac w Delhi? Otoz odpowiedz na powyzej postawione pytanie jest bardzo prosta. Wystarczy bowiem odwiedzic tylko jedna z licznych tu agencji turystycznych (oczywiscie o ile one same nie znajda wczesniej Ciebie) nastepnie wyrazic swoja wole by juz po chwili stac sie szczesliwym posiadaczem badz samego biletu badz tez, ulegajac sile perswazji osoby sprzedajacej stac sie uczestnikiem zorganizowanej wycieczki lub innej formy rekreacji w interesujacym nas regionie czy tez miejscu. Bo pakiet oferowanych “swiadczen” jest tu niezwykle szeroki, a osoba, z ktora prowadzimy rozmowy nigdy nie zadowoli sie sprzedaza golego biletu, oferujac dodatkowo gruszki na wierzbie oraz uslugi typu “mydlo i powidlo”, rzecz jasna po wyjatkowo atrakcyjnych cenach, z ktorych grzechem byloby nie skorzystac. Niestety wiekszosc z nich nie ma zupelnie pokrycia w rzeczywistosci o czym informuja zreszta niektore przewodniki oraz sami spotkani turysci nabici po prostu w butelke.
Podobnie bylo zreszta i z nami. Pierwotny plan zakladal bowiem dotarcie do Ladakhu, a scislej do jego stolicy miasta Leh najbardziej klasyczna droga przez Manali, miejscowosci szumnie nazwanej przez Polakow indyjskim Zakopanem. Nastepnie po dniu spedzonym na miejscu mielismy udac sie w dalsza, bezposrednia juz podroz do Leh droga poprowadzona przez kilka zreszta najwyzszych, przejezdnych na swiecie pieciotysiecznych przeleczy. Z ta tez mysla odwiedzilismy wiec kilka biur turystycznych gdzie kazdy z “agentow”, z ktorymi rozmawialismy jak jeden maz zapewnial, ze wszytko z droga jest jak w najlepszym porzadku i smialo mozemy jechac. Jak sie szybko jednak mialo okazac tak niestety nie bylo. Szkoda tylko, ze o fakcie dowiedzielismy sie dopiero po zakupie biletow. Bo prawda byla taka ze droga do Leh od jakiegos czasu byla zamknieta. Przyczyna byla zalegajace na kilkunastu kilometrowym odcinku masy blota, wynik obfitych opadow nekajacych od kilku dobrych dni akurat te czesc Himalajow. Dowiedzielismy sie o tym z niezaleznego zrodla, biura informacji turystycznej, do ktorego udalismy sie w celu uzyskania kilku podstawowych rad dotyczacych organizacji samego juz trekkingu w Ladakhu. Zgodnie z oczekiwaniami wszelkie niezbedne informacje uzyskalismy bez problemu. Oprocz nich jednak do naszych rak dostalismy rowniez najnowsze wydanie Sunday Times’a z obszernym artykulem w srodku dotyczacym ostatnich wydarzen na drodze relacji Manali – Leh oraz pesymistycznych rokowan na przyszlosc. Wniosek tym samym nasuwal sie sam. Sprawa byla tu glosna i musial byc doskonale znana kazdemu kto mial jakakolwiek stycznosc z branza turystyczna lacznie rzecz jasna z wszystkimi agentami,z ktorymi mielismy przyjemnosc, a ktorzy to nie raczyli nas jednak o tym drobnym incydencie powiadomic.
Tak czy owak mleko zostalo juz wylane. Na rozpaczania nie bylo zreszta czasu. W zaistnialej sytuacji nasz plan wymgal wiec pewnej korekty, ktora jednak w kontekscie watlego wahlarzu mozliwosci nagle urosla do miana drastycznej zmiany. Majac do wyboru bowiem tak naprawde tylko dwa wyjscia: bezposredni lot z Delhi do Leh badz tez dluga i meczaca droge przez Kaszmir wybralismy oczywiscie drugie rozwiazanie, ktore byc moze rzeczywiscie malo komfortowe bylo jednak zdecydowanie tansze i duzo ciekawsze z racji mozliwsci dotarcia do najbardziej muzulmanskiej czesci Indii, ktora po dzis dzien stanowi przeciez nierozwiazany problem na linii Pakistan - Indie. O locie tym samym nie moglo byc mowy…
Nauczeni doswiadczeniem zrobilismy wiec doglebny wywiad dotyczacy stanu drog w tamtym regonie, a nastepnie po burzliwej interwencji w biurze, w ktorym zakupilismy feralne bilety zostaly one nam wymienione na przejazd relacji Delhi – Jammu dzieki czemu jeszcze tego samego dnia wyruszylismy calkiem wygodnym atobusem klasy sleeper w droge by po niespelna dobie dotrzec szczesliwie na miejsce. W Jammu z kolei bez problemu zlapalismy jeep’a, ktorym po kilku godzinach naprawde szalonej jazdy po przepadzistych serpentynach himalajskich drog i kilku momentach grozy zwiazanych z wszechobecnymi malpami wchodzacymi pod kola przejezdzajacych samochodow dotarlismy w koncu do Srinagaru stolicy Kaszmiru.