Do Moskwy docieramy tuż przed świtem. Miasto pogrążone wciąż w głębokim śnie zupełnie nie przypomina drapieżnej aglomeracji, z którą przyszło nam się zmierzyć trzy tygodnie temu. W tej chwili kojarzyć się może raczej ze spokojnym, prowincjowalnym miasteczkiem, w którym życie toczy się swoim własnym, leniwym życiem aniżeli ze stolicą największego kraju świata. Złudzieniom jednak nie ulegamy dlatego po dotarciu na Dworzec Jarosławski w trybie natychmiastowym opuszczamy pociąg by jak najszybciej przemieścić się na Dworzec Kijowski skąd wieczorem odjedziemy do Lwowa i ostatecznie pożegnamy przynajmniej na jakiś czas nowo poznany, fascynujący świat wschodu. Czas pozostały do odjazdu pociągu natomiast w całości pożytkujemy na zwiedzanie stolicy Rosji. Stąd też zaraz po zdeponowaniu całości dobytyku w przechowalni bagażu z powrotem wracamy do centrum miasta, które w międzyczasie zdążyło już przybrać swoje normalne, drapieżne oblicze, które jednak bez bagażu i presji czasowej wcale nie jest aż tak straszne jakby się mogło wydawać.