Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Nepal. W obliczu Najwyższego...    Tytułem wstępu...
Zwiń mapę
2014
20
sty

Tytułem wstępu...

 
Słowacja
Słowacja, Bratislava
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Z różnych przyczyn poprzedni rok upłynął nam pod znakiem podróżniczej stagnacji. Wymuszona przerwa w eksploracji ziemskiego globu nie była jednak w stanie zmienić czy chociażby nadwątlić nawet naszego uczucia, którym od dawna darzymy Azję. Stąd też nietrudno było przewidzieć, jaki kierunek obierze nasza kolejna wyprawa tymczasowo zawieszona wciąż gdzieś w czasoprzestrzeni...
Dzisiaj z pełnym przekonaniem możemy już stwierdzić, że kolejne spotkanie z Azją powoli staje się faktem, a do jego początku przynajmniej w ujęciu czasowym dzieli nas niewiele, bo zaledwie dwa zimowe miesiące. W wymiarze przestrzeni odcinek ten wydaje się jednak nieporównywalnie większy i w przybliżeniu wynosi aż siedem tysięcy kilometrów. I mimo, że Nepal – cel naszej podróży z oczywistych pobudek w najbliższej przyszłości raczej nie opuści grona Państw Trzeciego Świata, to na pierwszy rzut oka, spoglądając przynajmniej na umiarkowany liberalizm, elastyczność i szerokie spektrum świadczonych tam usług nie sposób ulec wrażeniu, że w ujęciu gospodarczym dystans cywilizacyjny, który dzieli ten kraj od „światowych przeciętniaków” nie powinien być wcale aż tak duży, jak jest w rzeczywistości.
Sprawnie działająca turystyczna infrastruktura – filar tamtejszej gospodarki, a jednocześnie efekt prężnej działalności współczesnych rządów Nepalu, sprawia, bowiem, że na brak atrakcji i wygód z pewnością nie sposób tam narzekać. Tak, więc dla przeciętnego turysty z zamożnego zachodu, który znudzony przewidywalnością najpopularniejszych, urlopowych destynacji coraz chętniej zapuszcza się w te strony, pobyt w Nepalu jawi się bardziej, jako bezstresowy wypoczynek suto okraszony odległą egzotyką aniżeli niepewna podróż w nieznane i związane z nią niewygody oraz ryzyko zderzenia z azjatycką i niełatwą przecież w odbiorze rzeczywistością. To rzecz jasna gwarantuje stały napływ zagranicznego kapitału, którego pokaźna część bezpowrotnie znika jednak gdzieś w otchłani biurokratycznych machinacji, zwiększając tym samym ekonomiczne dysproporcje między bogatymi, a biednymi. Ci ostatni ukryci gdzieś głęboko w cieniu odrestaurowanych zabytków, klimatyzowanych hoteli, kuszących witryn sklepowych, drażniących nozdrza orientalnych zapachów czy wreszcie wielobarwnych strojów i szerokich uśmiechów lepiej postawionych autochtonów nie mają siły i prawa, a po prawdzie również i okazji zaakcentować głośno swojej obecności i fundamentalnych potrzeb białemu turyście. Jego uwaga zresztą i tak zdaje się być zwrócona wyłącznie ku wyżej wspomnianym uciechom, a nie rzeczywistemu – zgoła odmiennemu obliczu kraju i jego problemom. Empatia wśród turystów na wczasach to, bowiem produkt deficytowy, bo zupełnie bezużyteczny. Pewnie właśnie, dlatego nie jest on pakowany do walizki z wyjazdowym bagażem…
W naszych plecakach miejsce na zrozumienie z pewnością się znajdzie w przeciwieństwie do czasu na wspomniane uciechy, które starannie ozdobione himalajsko – buddyjską symboliką cieszą oko i faktycznie kuszą, lecz oprócz tego w zasadzie niczym nie różnią się od rozrywek znanych z ulic zachodnich metropolii. Nocne życie, wszechobecny zapach pizzy i kawy wydobywający się ze stylizowanych na zachodnie lokali, smak najpopularniejszych światowych marek piwa i innych alkoholi, objazdowe wycieczki, nieustanna opieka przewodnika czy też wreszcie zupełny brak barier w komunikacji to bynajmniej nie powód naszej fatygi w te strony. Wszystko to, bowiem doskonale już znamy i doświadczamy, na co dzień. Stąd też przynajmniej na jakiś czas cały ten świat chcemy zostawić siedem tysięcy kilometrów za sobą i wykonać cywilizacyjny przeskok, mając przy tym nadzieję na dotarcie w Nepalu do krainy, która wbrew drapieżnej ekspansji zachodniego konsumpcjonizmu wciąż przepełniona jest jeszcze leniwie upływającym czasem niczym rozlewające się po brzegi głębokich dolin i płynące w ślimaczym tempie himalajskie lodowce. Krainy, w której czasu nie odmierzają jeszcze zegarki i upływające w zawrotnym tempie minuty i sekundy, a irracjonalny pośpiech za nieosiągalnym jest pojęciem wciąż nieznanym jej mieszkańcom.
I choć istnienie autentycznej nepalskiej kultury, bo o niej mowa jest jeszcze wciąż bezdyskusyjnym faktem pobieżnie nakreślony powyżej bądź, co bądź dość posępny obraz, który rysuje rzeczywistość sprawia, że stała się ona „gatunkiem zagrożonym wymarciem”. Uginając się, bowiem pod naporem współcześnie panującej mody i światowych trendów została bądź zmarginalizowana bądź też skrajnie skomercjalizowana na potrzeby rozwoju lokalnej turystyki. Niezależnie jednak od kontekstu całej sytuacji, pomijając przy tym zarówno nawet i nasze podobne doświadczenia z wyprawy do Ladakhu jak również osobiste wyobrażenia i oczekiwania dotyczące Nepalu, sam fakt położenia na jego obszarze Mount Everestu oraz otaczających go innych niemniej spektakularnych himalajskich szczytów sprawia, że przyjazd tu ma wciąż głęboki sens. Od zawsze, bowiem dla wielu to właśnie On – Najwyższy z Najwyższych stanowił bezdyskusyjny argument nie tyle nawet do przyjazdu i kontemplacji u jego stóp, ale jak pokazuje przecież historia przede wszystkim do ogromnych wyrzeczeń i podejmowania nierzadko karkołomnych, choć godnych podziwu prób jego zdobycia.
Biorąc więc wszystko to, co zostało wyżej powiedziane w ostatecznym rozrachunku wydaje się, że wszelkie moralne dywagacje i demonstracyjna negacja zarówno systemu jak i ludzkich postaw zdają się w tym przypadku zupełnie bezzasadne. Bo to, co urzekło i przyciągnęło w te strony wielu przed nami, przyciąga nadal i nawet w obliczu wszechobecnej komercjalizacji nie zanosi się wcale, by w najbliższym czasie coś w tej materii miało się zmienić. Dlatego też słynna odpowiedź Georga Mallorego: „Because is there” na pytanie dotyczące sensu zdobywania Mount Everestu wydaje się wystarczająco dobrym argumentem, by ostatecznie przekonać się, że do Nepalu przyjechać warto. Bo stanąć w obliczu Najwyższego z całym przekonaniem jest niemałym doznaniem. Reszta nepalskiej przygody natomiast zależeć będzie już tylko od nas i jej przebieg dopiszemy indywidualnie…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Geoblog
Geoblog - 2014-03-10 11:32
Powodzenia! Trzymamy kciuki
 
tealover
tealover - 2014-04-10 12:56
Na początku pomyślałam, że przez Najwyższego rozumiecie Buddę :) Bo zgodnie z legendą urodził się w Nepalu.

Też mi się marzy ten kraj, tak wiele słyszałam o nim tu w Bangoku!
 
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017