Jak dotąd w góry wysokie zwykłem jeździć w dalekie zakątki Azji bądź też, tak jak ostatnio za wielką wodę. I choć nigdy nie miałem inklinacji zdobywania najwybitniejszych wierzchołków to jednak ich wielka sława zawsze była powodem, by choć na chwilę zanurzyć się w głębokim cieniu, które rzucały na okolicę i poczuć się trochę tak jak prawdziwy alpinista.
Lecz po ostatnim wyjeździe do Ameryki Południowej kiedy udało mi się stanąć na wierzchołku jednego z największych olbrzymów całego kontynentu coś się we mnie zmieniło. Okazało się bowiem, że satysfakcja z ujarzmienia szczytu była dużo silniejsza aniżeli pokorne kontemplowanie z dołu majestatu góry. Na fali życiowego sukcesu postanowiłem więc pójść za ciosem i zacząć zdobywać kolejne wierzchołki. Na początek, co prawda te dużo niższe z tych najwyższch niemniej bez wątpienia tak samo piękne.
A więc góry, góry i jeszcze raz góry. Tak brzmiała myśl przewodnia kolejnego wyjazdu. Teraz należało już tylko dopisać do tego całą resztę, poczynając od umiejscowania w konkretnym punkcie czasoprzestrzeni początek i koniec wyprawy. W tym aspekcie sprawa była oczywista. Zgodnie bowiem z powszenie znanym powiedzeniem „cudze chwalicie, swojego nie znacie” już od samego początku byłem zdecydowany nieco zawęzić swój horyzont zainteresowań i pojechać tam, dokąd od zawsze jechać chciałem. Mając od jakiegoś czasu to szczęście siegania wzrokiem daleko poza granice europejskiego kontynetu góry położone mniej więcej w jego granicach raczej nie znajdowały się w centrum moich podróżniczych aspiracji. Świadom jednak ich istnienia powtarzałem sobie zawsze "nastepnym razem". Lecz ten „następny raz” długo nie przychodził. Aż do teraz kiedy to wszystkie niegdyś pobudzające moją studencką wyobraźnię szczyty, które to następnie na długo zepchnąłem na margines moich ambicii zostały przywrócone do łask. Z racji faktu jednak, iż było ich co najmniej kilka postanowiłem podjąć próbę zdobycia znacznej ich części za jednym zamachem. W ten właśnie sposób narodził się pomysł Tryptyku Kaukaskiego – wejścia na trzy legendarne wierzchołki Kaukazu, z których każdy jednak jest położony w innym kraju...