Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Pik Lenina 2018    Do widzenia Panie Lenin...
Zwiń mapę
2018
29
lip

Do widzenia Panie Lenin...

 
Kirgistan
Kirgistan, Bishkek
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5796 km
 
Jeśli obóz pierwszy po kilkunastu dniach spędzonych wysoko poza cywilizacją jawi się nam jako jej zalążek to obóz bazowy odbieramy, co najmniej już jako przykład zaawansowanego stadium jej rozwoju. Po raz kolejny bowiem doświadczamy na sobie powszechnie znaną prawdę, że ludzkie potrzeby wraz z przedłużeniem się pobytu z dala od codziennych wygód stopniowo maleją, by ostatecznie w skrajnym przypadku ograniczyć się do konieczności zaspokojenia tych najbardziej pierwotnych.
My, co prawda takiego stadium podczas przebywania wysoko poza strefą komfortu, do której w normalnym życiu jesteśmy przyzwyczajeni, nie osiągamy niemniej jednak faktem jest, że w pewnym momencie wyprawy potrzeby samorealizacji, uznania czy też przynależności schodzą na nieco dalszy plan, ustępując pola tym najbardziej podstawowym, a zatem bezpieczeństwa i fizjologicznym. Stąd też nocleg w rozbitym na trawie namiocie czy też polowy prysznic, którego konstrukcja jest dowodem niezwykłej pomysłowości jego twórcy czy wreszcie dostęp do najbardziej podstawowych produktów spożywczych to dla nas standardy z najwyższej półki... a nawet pełen luksus. Przyjmuje tu bowiem również lekarz, do którego fatyguję się następnego dnia po zejściu do base camp’u kiedy o poranku budzę się z opuchniętą jak balon twarzą. Ponieważ nie mam bladego pojęcia, co może być przyczyną nieoczekiwanej transformacji mojej głowy w dynię, a także bojąc się dalszego przepotwarzania mojego ciała w monstrum o bliżej nieokreślonych kształtach, po nieudanych próbach zmniejszenia opuchlizny zarówno zimnymi okładami jak i wszelkiego rodzaju zaklęciami decyduję się ostatecznie na wizytę u lekarza.
Doktor na mój widok nie przejawia jednak ani żadnego zdziwienia ani też nie zdradza jakichkolwiek obaw i zachowując stoicki spokój, choć bardziej wygląda to na znudzenie od razu stawia diagnozę: "słońce" po czym wyciąga panthenol w piance i aplikuje jej sporą dawkę na moją twarz, mówiąc przy tym, że to na pewno pomoże. Na tym kończy się więc moja wizyta, której efekt jest taki, że opuchliznę przykrywa teraz gruba warstwa białej piany przypominająca do złudzenia brodę pewnego pana rodem z Rovaniemi, co i tak jest lepsze aniżeli skojarzenie z przerośniętą dynią. Faktem jednak jest, że lekarz nie myli się w swojej diagnozie i następnego dnia budzę się praktycznie bez opuchlizny, która tak samo jak się pojawiła tak samo znika w przeciągu nocy, która oprócz cudownego uzdrowienia przynosi również obfity opad śniegu, który niczym panthenol w piance pokrywa całą okolicę. To również nasza ostatnia noc i chwile pod Pikiem Lenina. Jeszcze bowiem tego samego dnia, który przychodzi po nocy czarów żegnamy się ostatecznie z górą i odjeżdżamy do Osz skąd po niespełna dobie udajemy się w dalszą podróż do Biszkeku, będącą już ostatnim etapem całej wyprawy...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017