Sloneczny poranek dnia nastepnego motywuje nas do szybkiego wyjscia. Uzbrojeni w okulary przeciwsloneczne oraz inne "niezbedne" do zycia gadzety wyruszamy w trase. Idac fotografujemy. Aparaty rejestruja zastana tu rzeczywistosc. Zasada jest prosta. Im ciekawiej tym obiektywy naszych aparatow staja sie coraz dluzsze, nierzadko przekraczajac granice prywatnosci, ale przede wszystkim przyzwoitosci.
Ruina fabryki, opuszony zaklad konserw rybnych, podupadle, odrapane bloki, wreszcie domy, a wlasciwie cos na ich ksztalt, sklecone ze wszystkiego co jest pod reka to obrazki, ktore mijamy po drodze. I gdzies pomiedzy tym ludzie. Bezsilni, zmeczeni, obojetni. Pozbawieni jakichkolwiek zludzen na lepszy byt przsiaduja godzinami pod bramami swoich domostw lub walesaja sie bez celu ulica. Dzien po dniu, miesiac po miesiacu, rok po roku. W ten oto sposob uplywa tu zycie. I tak od wielu lat.
Sklepy swiecace pustkami, jeden autobus dziennie w strone cywilizacji, brak pracy, brak wody, brak perspektyw, brak wszystkiego... tylko piach i zepsute powietrze. To proza zycia codziennego.
Dlatego nikt sie tu nie spieszy, nie ma przeciez dokad. Ta szczera do bolu, doskonale znana mieszkancom prawda obnaza bezcelowosc ich istnienia. I ona wlasnie sprawia, ze sa oni cieniem samych siebie, przypominajac ruine czlowieczenstwa, zreszta tylko jedna z wielu w tym miescie, wpasowujac sie tym samym w krajobraz otoczenia.
Opuszczamy miasto. Przez wydmy, a nastepnie dnem Morza Aralskiego docieramy do pozostalosci portu i zatopionych tam w morzu piasku kutrow rybackich. W momencie cofania sie morza pozostawione same sobie, nikomu juz przeciez niepotrzebne, dzisiaj zardzewiale i zdewastowane przypominaja wielkie, zapomniane cmentarzysko. Nie ma tu jednak nagrobkow. Date ich smierci doskonale pamieta spotkany tu stary, wynedznialy czlowiek.
- Latem 1984 roku w tym miejscu kapalem sie ostatni raz, wtedy tez ludzie ostatni raz widzieli tu morze - mowi
Dzisaj morza juz nie ma, a miasto wraz z jego mieszkancami niczym kutry pozostawieni sami sobie, nikomu juz przeciez niepotrzebni niszczeja z kazdym kolejnym dniem, by w koncu rozpasc sie. Wowczas piaski pustyni niczym wdzierajace sie w lad morskie fale pochlona cala okolice, zabierajac swiatu ostatnie swiadectwo z jednej strony dramatu ludzi, ktory sie tu rozegral, a z drugiej proby okielznania sil natury przez czlowieka. A jedyna nadzieja na ocalenie pamieci i miasta sa niczego nieswiadome, beztrosko bawiace sie dzieci, ktore bez odcisnietego pietna z przeszlosci, z ktorym borykaja sie strarsi mieszkancy sa w stanie wyciagnac miasto z ruiny.