Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Kirgistan. Ścieżkami Tien - Szanu...    Nad brzegiem Issyk - Kul...
Zwiń mapę
2007
05
sie

Nad brzegiem Issyk - Kul...

 
Kirgistan
Kirgistan, Cholpon-Ata
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4715 km
 
Z rezerwatu Ala – Archa wracamy do Biszkeku. Powrót do miasta zajmuje dużo mniej czasu aniżeli przyjazd. W tą stronę rzecz jasna jest przecież z górki. Rozklekotany bus mknie więc jak przecinak, wykorzystując swe nad wyraz aerodynamiczne kształty. W praktyce oznacza to, że w stolicy meldujemy się już niespełna po godzinie szaleńczej jazdy, podczas której pokonujemy różnicę wysokości wynoszącą ponad półtora kilometra. Efekt tego jest jednak taki, że samochód opuszczamy z żołądkami w przełyku zdolni jedynie do doczłapania się resztkami sił do zarezerwowanego na szczęście już wcześniej pokoju gościńca i pozostaniu w nim co najmniej do czasu przywrócenia naszych organizmów do jako takiej dyspozycji, a najlepiej już do ponownej aklimatyzacji w miejskich warunkach.
Poprawa samopoczucia przychodzi na szczęście całkiem szybko, a jej pierwszym zwiastunem jest pojawianie się wilczego głodu, bez wątpienia wyniku ujemnego bilansu energetycznego podczas kilku aktywnych dni spędzonych w górach. Na poszukiwanie jedzenia niczym wataha wygłodniałych wilków kierujemy się więc na dobrze nam już znany bazar gdzie nie wybierając specjalnie spośród długiej listy specjałów oddajemy się kulinarnej rozpuście trwającej nieprzerwanie do pojawienia się uczucia sytości, które jednak w dalszym jego stadium przybiera postać nieprzyzwoitego obżarstwa. Tym samym, ulegając pokusie tracimy kontrolę w jedzeniu i piciu dlatego do hotelu wracamy z ponownymi dolegliwościami natury gastrycznej, które każą nam cierpień katusze przez resztę dnia i nocy.
Rano czujemy się już jednak na tyle dobrze by od razu podjąć odpowiednie kroki i zorganizować transport nad jezioro Issyk Kul. Tam bowiem zamierzamy spędzić kilka następnych dni i nabrać sił przed czekającym nas trekkingiem we wschodniej części Tien – Szanu. Wybór pada na północne brzegi jeziora, a ściślej rzecz biorąc okolice największego kurortu Kirgistanu, miejscowości Chłopon – Ata. Mając na uwadze ów fakt profilaktycznie prosimy kierowcę by wysadził nas kilka kilometrów przed miastem, gdzie jak mamy nadzieję brzegi jeziora oprócz tego, że malownicze będą przede wszystkim puste, dając tym samym możliwość rozbicia namiotów i delektowania się otaczającą przyrodą.
W rzeczywistości jest jednak nieco inaczej. Bo mimo, że otaczająca sceneria rzeczywiście stanowi uciechę zarówno dla ducha i ciała, a dostępność brzegu umożliwia wygodne rozbicie namiotów, dzięki czemu rosną one jak grzyby po deszczu to i tak wypoczynek skutecznie zakłóca nam leśniczy, który w trakcie przyjemnego wieczoru spędzanego z butelką piwa w ręku nad spokojną taflą jeziora składa nam nieoczekiwaną wizytę. Jak podejrzewamy musi mieć ona związek z odbytym przez nas rekonesansem po okolicy, który urządzamy zaraz po rozbiciu obozu. Wówczas nie spodziewamy się jeszcze, że przyniesie on spektakularne odkrycie w postaci kilku hektarowego pola marihuany położonego w bezpośrednim sąsiedztwie naszych namiotów. Zafascynowani odkryciem zapominamy więc natychmiast o otaczającej rzeczywistości i fotografujemy się z najdorodniejszymi okazami uprawy, zapychając przy okazji nimi szczelnie wnętrza plecaków i kieszeni spodni nie końca jednak zastanawiając się nad sensem tego co robimy. Bo jak się później okaże nasze zachowanie nie uchodzi uwadze właścicieli uprawy, którzy z daleka muszą obserwować nasze poczynania, z których nie trudno odczytać, że doskonale wiemy z jaką rośliną mamy do czynienia. Tym samym leśniczy nie zamierza owijać specjalnie w bawełnę i od razu na początku rozmowy daje nam wyraźnie do zrozumienia, że nasza obecność tutaj nie jest mile widziana. Rzecz jasna w żadnym wypadku nie nawiązuje do uprawy, która jest tematem tabu.
Pretekstem do opuszczenia przez nas miejsca jest rzekomy zakaz biwakowania nad brzegiem jeziora. Oczywiście jest to wierutną bzdurą, co staramy się grzecznie wyperswadować naszemu gościowi. On jednak na sztuce perswazji zna się jednak ciut lepiej od nas i w odpowiedzi na naszą sugestię proponuje mandat w wysokości kilku dolarów od osoby. Na to przystać oczywiście nie możemy. W takich okolicznościach miły rozmówca dzwoni więc po kolegę „z branży”, którym okazuje się tutejszy przedstawiciel władzy wraz z obstawą. Jak na władzę przystało milicjant niezwłocznie wkracza do akcji, a jego propozycja rozwiązania sprawy trzeba przyznać brzmi już dużo poważniej. Jest nią natychmiastowy areszt za złamanie prawa. Należy dodać, że milicjant w trakcie "wzorowej interwencji" posiłkuje się służbową bronią stąd wygląda ona już zdecydowanie poważniej aniżeli poprzednika. W tej sytuacji wiemy już doskonale, że druga strona nie da za wygraną stąd wiemy doskonale, że bez zwinięcia obozu się nie obejdzie i jest ono wyłącznie kwestią czasu. Jednocześnie wiemy również, że groźba aresztu w rzeczywistości nam nie grozi, niemniej użycie argumentu siły jest jak najbardziej realne. W związku z tym ponownie zaczynamy pertraktacje, które są tym razem długie i zawiłe, co ważne jednak przynoszą zadowalający obie strony kompromis. Wracamy więc do punktu wyjścia i chcąc nie chcąc płacimy po kilka dolarów od osoby, zobowiązując się jednocześnie do zwinięcia obozu kolejnego dnia.
Poranek tymczasem wita nas niczym niezmąconym błękitem nieba. Ciepłe i przejrzyste wody jeziora zachęcają do kąpieli tym bardziej, że mimo wciąż wczesnej pory żar leje się już z nieba, nie sprzyjając zupełnie jakiekolwiek aktywności fizycznej. Stąd też decyzja o opuszczeniu miejsca nie przychodzi wcale łatwo. W związku z tym w obliczu zaistniałych okoliczności postanawiamy oddać się błogiemu lenistwu i być może ryzykując nieco przekładamy i tak nieuchronną przecież ewakuację na późniejsze godziny. Nie spodziewamy się zresztą by do wieczora w kontekście nadchodzącego dużymi krokami upału komukolwiek przyszłoby do głowy nas niepokoić. W istocie tak też się dzieje dzięki czemu praktycznie cały dzień bo aż do wieczora spędzamy na wypoczynku nad jeziorem po czym zwijamy obóz i pod osłoną nocy kierujemy się w stronę Chłopon – Aty gdzie znajdujemy nocleg, a rankiem kolejnego dnia wyruszamy w stronę wyraźnie widocznego już stąd łańcucha Tien – Szanu.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017