Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Kirgistan. Ścieżkami Tien - Szanu...    Z gór w doliny...
Zwiń mapę
2007
15
sie

Z gór w doliny...

 
Kirgistan
Kirgistan, Karakol
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4883 km
 
Trekking w paśmie Terskey Ala Too powoli dobiega końca. W górach spędzamy ponad tydzień. W tym czasie udaje nam się w pełni zrealizować wszelkie założenia, a dodatkowo odbyć nawet kilka nadprogramowych wypadów nieprzewidzianych w przedwyjazdowej rozpisce. Nie ulega wątpliwości zatem, że stosunek czasu, który tu spędzamy do wymiernych efektów górskiej aktywności daje całkiem dobry rezultat. Trekking więc uznać można zdecydowanie za udany. Lecz mimo to z gór schodzimy i tak z pewnym poczuciem niedosytu, choć trzeba przyznać fizycznie jesteśmy już mocno zmęczeni i nieco poturbowani. Góry są bowiem przepiękne i w ciągu zaledwie jednego tygodnia ciężko nasycić oczy roztaczającymi się przed nami widokami.Nim jednak na dobre zejdziemy w doliny i w końcu dotrzemy z powrotem do Karakol gdzie zresztą zatrzymamy się na dwa najbliższe dni czeka nas jeszcze jedna atrakcja górska, której nie powstydziłby się żaden z najsłynniejszych parków rozrywki na świecie z Disneylandem i Praterem na czele. Jest nią szalona jazda przez przeszkody na pace ciężarowego UAZ’a do złudzenia przypominająca przejażdżkę rollercoasterem w jednym z wyżej wymienionych parków rozrywki...
Zmęczeni monotonią drogi, którą sukcesywnie zbliżamy się w stronę cywilizacji oraz nieznośnym skwarem w momencie usłyszenia wściekłego warkotu nadjeżdżającego samochodu, którym sądząc po odgłosie silnika musi być pojazd sporych gabarytów nie wahamy się długo i postanawiamy go zatrzymać. Nasze przypuszczenia są słuszne i po chwili oczom ukazuje się wyłaniający się zza zakrętu i ogromnego tumanu kurzu ciężarowy UAZ. Jawi się on nam niczym luksusowa, klimatyzowana limuzyna, którą w warunkach iście królewskich udamy się w dalszą podróż. Rzeczywistość okazuje się niestety bardziej przyziemna, stąd warunki, w których przyjdzie nam podróżować przez najbliższe kilkanaście kilometrów odbiegają nieco od naszych wyobrażeń. Jedynym wolnym miejscem w samochodzie jest bowiem jego paka, a w zasadzie byłaby wolna...gdyby nie trzy krowy (w tym jedna martwa, zresztą już bez łba), które wcześniej zajęły sobie najlepsze miejsca w pojeździe. W uzupełnieniu należy dodać, że gdzieś pomiędzy ich cielskami, co jakiś czas po wjechaniu samochodu w jakąś dziurę, których zresztą jest na drodze bez liku wyłania się również głowa japońskiego turysty, który sądząc po minie nie do końca świadom jest faktu na jaką formę podróży się porwał. Ponieważ miejsca jest stosunkowo niewiele, a nas jest siedmioro z siedmioma niemałych przecież rozmiarów plecakami po naszym wejściu paka staje się zdecydowanie przeładowana, co jednak właścicielom samochodu zupełnie nie przeszkadza. Oni jadą w końcu w kabinie. Tym samym kilkoro z nas zajmuje miejsca na cielsku martwej krowy z kolei reszta, nie mieszcząc się w całości wewnątrz paki zmuszona jest kurczowo trzymać się barierek, zabezpieczając przy tym podskakujące na wybojach plecaki. Na początku sytuacja wydaje nam się całkiem zabawna i traktujemy ją jako dobrą formę rozrywki. Kiedy jednak samochód wjeżdża w najbardziej wyboisty odcinek drogi, podczas którego pokonujemy dwa sporych rozmiarów strumienie i kilka dziur o rozmiarach wcale nie mniejszych aniżeli koła UAZ’a o równowagę na pace trudno tym bardziej, że krowy podzielają nasze wątpliwości o swoje bezpieczeństwo, co rusz nerwowo wymachują łbami uzbrojonymi w sporych rozmiarów rogi. Na szczęście chwila grozy nie trwa długo niemniej wyzwala w nas adrenalinę, porównywalną chyba jedynie z szaloną jazdą rollercoasterem. W odróżnieniu jednak do parków rozrywki zagrożenie o nasze bezpieczeństwo ma tutaj wymiar całkowicie realny. Wszystko kończy się jednak szczęśliwie, a my po kilkudziesięciu minutach szalonej jazdy, którą zapamiętamy na długo dojeżdżamy do Karakol, gdzie po dwóch dniach spędzonych pod znakiem wypoczynku żeby nie powiedzieć po prostu byczenia się w cieniu turystycznych jurt kierujemy się już w stronę Biszkeku, zatrzymując się jeszcze na kilka dni nad południowymi brzegami Jeziora Issyk – Kol w pobliżu mijescowości Kaji - Say.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017