Dotarcie do Lwowa dla części grupy oznacza ostatni etap wyprawy. Obowiązki wzywają, czas więc wracać powoli do domu. Dla nas jednak to tylko krótki przystanek na trasie podróży. W dalszej kolejności wiedzie ona bowiem bezpośrednio w pasmo Czarnohory, by ostatecznie zakończyć się na Krymie, gdzie przewidziany jest wielki finał wyprawy. Oprócz wcześniej ustalonego spotkania z rodziną czekają na nas również inne atrakcje w postaci ciepłego morza, wspaniałej pogody, dobrego wina, a przede wszystkim kiczowatych dyskotek trwających do wczesnych godzin rannych. Jednym słowem wakacje przez duże W.
W pierwszej kolejności jednak po nocy spędzonej we Lwowie i hucznym świętowaniu na rynku głównym miasta wraz z Ukraińcami wywalczonej przez nich niepodległości ( dzień naszego przebycia pokrywa się bowiem z Dniem Niepodległości na Ukrainie) wsiadamy do marszrutki i kierujemy się w stronę wsi Werhowina skąd zamierzamy rozpocząć krótki trekking w obrębie najwyższych wierzchołków Czarnohory.