Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Iran. Po drugiej stronie lustra...    Pośród piaskow pustyni Dasht-e-Lut...
Zwiń mapę
2012
22
wrz

Pośród piaskow pustyni Dasht-e-Lut...

 
Iran
Iran, Kermān
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4909 km
 
Bandar Abbas, a może Kerman? To pytanie nieprzerwanie dreczy nas podczas podróży pociągiem z Gorganu do Jazdu. Od razu po przyjedzie planujemy bowiem kupić kolejne bilety, by zaoszczędzić sobie potem kłopotu związanego z ewentualnym ich brakiem jak miało to miejsce z nasza niedoszla podróżą do Maszhadu. 
Cieżko jednak podjąć wiążąca decyzje. Za Bandar Abbas przemawia bowiem wygodny, bezpośredni pociąg i perspektywa wypoczynku nad brzegami Zatoki Perskiej, z kolei za Kermanem fakt, ze stanowi on bramę do wschodniego Iranu, za która dominuje najwieksza w calym Iranie mniejszosc Beludzow, ktorej kulturowo blizej juz do Pakistanu anizeli Iranu. 
Przede wszystkim jednak Kerman polozony jest na jednej z najwiekszych pustyni Iranu Dasht-e-Lut, na ktorej notuje sie najwyższe średnie dzienne temperatury na Ziemi przekraczajace nierzadko nawet 65oC. W jej obrebie rowniez, zreszta w niedalekim sasiedztwie miasta znajduje sie miejsce o tajemniczo brzmiacej nazwie Kaluts slynace z niesamowitych pejzaży pustynnych, w ktorych glowna role odgrywają imponujące formy skalne i to wlasnie ono stało sie zasadniczym powodem naszego zainteresowania podróżą do Kermanu. Samo miasto jednak nie cieszy sie niestety opinia przyjaznego turyscie ze względu na wzmożona aktywność fundamentalistow jak rownież przemytników opium, która kilkukrotnie skierowana była w stronę podróżników, a jej efektem stalo sie porwanie swego czasu belgijskiej pary podroznikow oraz japonskiego turysty przetrzymywanego prawdopodobnie na terytorium Afganistanu przez okres dziewięciu miesięcy. 
Nie da sie więc ukryć, ze właśnie ta informacja, choć zdarzenia miały miejsce juz kilka lat temu mimo wielkiego zainteresowania studzi nieco nasze zapędy do odwiedzenia Kermanu. Niemniej jak sie niebawem okaże na dworcu w Jazdzie znikoma ilośc połączeń kolejowych do Bandar Abbas i związana z nia koniecznosc kilkudniowego czekania na pociąg ostatecznie przemawiaja o podjęciu decyzji na rzecz Kermanu, za co w głębi duszy jesteśmy losowi niezmiernie wdzięczni. Bo przecież nie od wczoraj wiadomo, ze pokusa obrania łatwiejszej drogi jest tym silniejsza im wiecej przeszkód pojawia sie tej, która akurat podążamy. A tutaj nie o to przecież chodzi.
Do Kermanu docieramy więc jeszcze przed południem. Mimo, ze dystans dzielący miasto z Jazdem wynosi około czterysta kilometrów temperatura zaraz po wyjściu z pociągu w momencie ścina nas z nóg. Na szczęście od razu pakujemy sie do taksówki, która zreszta jak w innych miastach Iranu znajduje sie sama po czym kierujemy sie do upatrzonego wcześniej podrzednego hoteliku (Milad Guest House), ktorego jedynym atutem jest chyba tylko cena. W całości jest on natomiast wypełniony Beludzami odrozniajacymi sie od rodowitych Iranczykow zdecydowanie ciemniejszym kolorem skory oraz białymi bardzo luźnymi spodniami i koszula w tym samym kolorze narzucona na cialo przypominająca raczej przescieradlo aniżeli cześć garderoby. 
W ten oto sposob zatem pierwszy punkt programu mamy juz zaliczony w związku z czym smialo mozemy skoncentrować sie na kolejnym-wycieczka do Kaluts. Lecz nie przychodzi to wcale łatwo. Po pierwsze dlatego, ze publiczny transport w tamtym kierunku praktycznie nie istnieje, no bo w gruncie rzeczy po co? Po drugie dlatego, ze wszyscy, z którymi rozmawiamy zgodnie odradzaja podróży w tamta stronę z powodów, ktore zostaly juz wymienione nieco wyżej. A jeśli nawet ktoś juz chce nas tam zabrać, a tym kimś są wyłącznie taksówkarze stawiaja oni jednak zaporowe ceny, na które nie mozemy przystać. Stad pierwszy i drugi dzień pobytu przynosi niespodziewane fiasko, a na pocieszenie udajemy sie na krótka wycieczkę do pobliskiego Mahanu gdzie znajduje sie naprawdę ciekawy i wdzięczny dla oka kompleks Aramagah-e-Shah datowany na początek piętnastego wieku. 
Warto w tym miejscu dodać, ze podczas dwudniowego walesania sie po mieście i szukania transportu do Kaluts czujemy sie na tyle bezpiecznie, by bez obaw zapuscic sie zarowno na bazar oraz całkowite peryferia miasta. Jedyna reakcja ze strony mieszkańców po raz kolejny okazuje sie wylacznie życzliwość przejawiajaca sie często drobnym poczestunkiem, a nawet zaproszeniem na "ghaliun" będącym niczym innym jak tylko popularna w tej części swiata fajka wodna. W kontekscie naszych doswiadczen wszelkie ostrzeżenia w stosunku do miasta w chwili obecnej wydaja sie więc bezpodstawne i smialo można zarekomedowac to miejsce jako jedno z najbardziej przyjaznych podroznikowi, a tym samym ciekawszych przede wszystkim ze wzgledu na atmosfere nawet mimo braku w zasadzie jakichkolwiek zabytków.
W dalszym ciagu nie zmienia to faktu, ze pod koniec drugiego dnia pobytu w mieście wciaz nie znajdujemy transportu na pustynię, a nawet żadnego autobusu do Shahdadu-zamieszkalej oazy położonej w polowie drogi do Kaluts skąd jak mamy nadzieje złapać okazje dalej. Sytuacje dodatkowo komplikuje fakt, ze pobyt w Kermanie powoli dobiega końca, a na wieczor kolejnego dnia mamy zarezerwowane bilety autobusowe na dalsza podroz do Bandar Abbas, co oznacza, ze pierwotny plan noclegu na pustyni pod gwiazdami staje sie tym samym niemożliwym do zrealizowania. 
Jak to zazwyczaj bywa w tego typu sytuacjach po raz kolejny o naszym "być albo nie być" decyduje przypadek. Idąc wiec wieczorem do hotelu zostajemy zaczepieni przez niepozornie wyglądającego starszego mężczyznę rekomedujcego pobliską restauracje. W zasadzie z braku ciekawszych zajęć dajemy sie skusic i postanawiamy sprawdzić reklamowany lokal, który faktycznie zgodnie z zapowiedzia okazuje sie przyjemna i calkiem niedroga jadłodajnia ze smacznym jedzeniem i dodatkowo dostępem do...facebook'a na komputerze kasjera. Co ważne jednak osoba, która rekomenduje miejsce jest Pan Hossein Vatani-właściciel zarowno samej restauracji jak i agencji turystycznej Vatan Caravan Tours (opisanej i polecanej przez przewodnik Lonely Planet), która specjalizuje sie w organizowaniu wycieczek w interesujący nas pustynny rejon Kaluts. Nie potrzeba więc wiele, by dograc wszystkie szczegóły. Hossein bowiem okazuje sie osoba rzeczową i po przedstawieniu przez nas sytuacji, w ktorej sie znalezlismy proponuje najdogodnieksza opcja, na która jednogłośnie przestajemy. To jednodniowa wycieczka samochodem, której zwieńczeniem jest obserwowany na jednej z poteznych wydm zachód słońca, a zaraz po nim...powrót na zlamanie karku na dworzec autobusowy. I mimo, ze plan zawiera w sobie pewien element ryzyka związany z niepewnością dotarcia na dworzec o czasie (Kaluts z Kermanem dzieli około dwieście kilometrów) podświadomie czujemy, ze jesteśmy w dobrych rękach i nic zlego stać sie nie może. I rzeczywiscie wszystko przebiega zgodnie z planem, a wybór Hosseina za organizatora stanowi doskonała decyzje. Po pierwsze dlatego, ze wycieczka do Kaluts jest po prostu warta wielu poświęceń i niekoniecznie wcale wielu pieniędzy (40$ za całodniowa wycieczkę, cena za samochód), a po drugie dlatego, ze na dworcu meldujemy sie ze sporym zapasem czasowym. Bo mimo, ze Hossein nie jedzie z nami osobiście przez cały czas kontaktuje sie z nami telefonicznie, upewniajac sie czy wszystko jest w porządku, na sam koniec zapraszając nas jeszcze do restauracji na kolacje. 
W uzupełnieniu warto jeszcze dodać, ze w Shahdadzie wedlug przewodnika znajduje sie posterunek policji, na którym obowiązkowo należy sie zameldowac na wypadek ewentualnego porwania bądź tez innych niespodziewanych zdarzeń. W rzeczywistości jednak posterunek policji jest mocno ufortyfikowana jednostka wojskowa trzymająca w ryzach cała miejscowość.  Według Hosseina w obecnej chwili żadne przypadki ataku na wciaz nielicznie odwiedzających Kerman turystów nie są odnotowywane w zwiazku z czym obowiązkowy meldunek, prowadzona ewidencja i w ogole obecnosc wojska ma w tej chwili wymiar czysto prewencyjny. Jeśli jednak tak wyglada prewencja, a rejestruje nas uzbrojeny po zeby żołnierz lepiej nie wiedzieć jak wyglada sytuacja w stanie realnego zagrożenia..
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017