Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Z krótką wizytą w Rumunii cześć II. W Górach Muntii Parang...    Osobowy do Petrosani...
Zwiń mapę
2013
28
kwi

Osobowy do Petrosani...

 
Rumunia
Rumunia, Petroşani
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 566 km
 
Półgodzinne opóźnienie nocnego ekspresu będące prawdopodobnie wynikiem opieszałości węgierskich celników praktycznie pozbawia nas szansy na złapanie osobówki relacji Simeria – Petrosani. Pociąg, którym zamierzaliśmy kontynuować dalszą drogę stanowiłby więc ostatni etap naszej podróży do oddalonego od Bratysławy o niespełna 600 kilometrów całkiem przytulnego miasteczka będącego doskonałą bazę wypadową w pobliskie pasmo Muntii Parang – cel naszej podróży. Jakże miłe więc jest nasze zaskoczenie, kiedy na dworcu w Simerii zastajemy na peronie mocno zdezelowany, mający z pewnością lata świetności już dawno za sobą, ozdobiony jednak tabliczką Simeria – Petrosani skład zaledwie trzech wagonów, który zdaje się czekać specjalnie na nas. Nie ryzykując więc odjazdu pociągu bez naszej obecności w środku, czym prędzej biegniemy w jego kierunku, zupełnie nie zważając na fakt, że nie mamy nań zakupionych biletów.
Rumunii jednak wciąż daleko do działającego jak w szwajcarskim zegarku zachodniego kraju opartego na jasno sprecyzowanych, niezmienianych niezależnie nawet od kontekstu sytuacji procedurach w związku z czym bez problemu dochodzimy do porozumienia z konduktorem - "panem i władcą" naszego pociągu, który oprócz tego, że sprzedaje nam bilety po normalnej cenie to ponadto staje się miłym kompanem podróży, dzieląc się z nami zarówno historią swojego życia jak również marzeniami, którym z głównych jest wyjazd do Niemiec na metalowy festiwal Wacken Open Air. „W tym roku pewnie już się nie uda niemniej kolejny rok należy zdecydowanie do mnie” – zapewnia. My natomiast w odpowiedzi na jego pytania opowiadamy mu nieco o sobie, a rzeczą, którą postanawiamy się wspaniałomyślnie odwdzięczyć za okazaną pomoc staje się...wafelek Prince Polo, który wbrew naszym obawom wywołuje szeroki uśmiech na twarzy naszego rozmówcy. Konduktor zresztą, widząc chyba naszą niepewność rysującą się na naszych twarzach jakby na potwierdzenie szczerości swoich reakcji szybko konsumuje nasz skromny prezent.
Tymczasem za oknami pociągu z każdym pokonanym kilometrem robi się coraz ciekawiej. Przygnębiająca zabudowa przemysłowej Simerii jest już tylko smutnym wspomnieniem, na jej miejscu natomiast pojawiają się ośnieżone wierzchołki pasma Muntii Retezat, które w przeciwieństwie do gór Muntii Parang wyróżniają się dużo większą popularnością w świecie, a co z tym związane bogatszą infrastrukturą turystyczną i co zrozumiałe liczbą odwiedzających góry turystów.
Oprócz wspaniałych widoków w postaci wspomnianych pomników natury, trudno nie zwrócić również uwagi na liczne wioski rozlokowane wzdłuż meandrującej wśród szerokiej doliny trakcji kolejowej. To w większości osiedla okolicznych pasterzy – odchodzącej powoli w niepamięć mniejszości zawodowej, która oprócz sezonowego wypasu owiec w wyższych partiach gór i sprzedaży na bazarach pobliskich miast wszelkiego rodzaju wyrobów z hodowli i wypasu wyróżnia się wśród miejskiej ludności spieczoną twarzą, smaganą przez lata górskim wiatrem, szczupłą sylwetką oraz kondycją i witalnością, którymi nie powstydziłoby się prawdopodobnie wielu z młodego pokolenia przyzwyczajonego do wygody mieszczuchów. Jeśli dodamy do tego lokalne atrybuty w postaci wełnianych kubraków, strzelistych czap oraz własnoręcznie rzeźbionych lasek wszystko to stworzy lokalny folklor, coraz rzadziej spotykany już w przewidywalnej i z każdym rokiem coraz bardziej gnuśniejącej Europie Zachodniej.
To raptem początek podróży i spotkania z Rumunią – obiektem naszej trudnej do wytłumaczenia wielkiej miłości, niemniej już teraz zaledwie na początku za sprawą zwykłych ludzi i pejzaży za oknem pociągu ma ona już dla nas wyjątkowy charakter. Chcąc nie chcąc stanowi bowiem podróż w czasie do miejsc dla większości z nas znanych wyłącznie z pożółkłych od starości obrazków i pocztówek. Tutaj te same są wciąż żywe, barwne i emanujące witalnością niemniej pamiętajmy, parafrazując słowa jednego z wielkich: śpieszmy się je poznać zanim na zawsze odejdą...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017