Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Nepal. W obliczu Najwyższego...    Dughla...
Zwiń mapę
2014
22
mar

Dughla...

 
Nepal
Nepal, Dughla
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6785 km
 
Dughla. To osamotnione schronisko znajdujące się na morenie bocznej lodowca Khumbu. Położone na wysokości 4600m n.p.m. na rozstaju szlaków, dla większości docierających tu turystów stanowi wyłącznie przystanek na drodze do oddalonej zaledwie o trzy godziny drogi osady Lobuche będącej już dogodną bazą wypadową na trekkingowy szczyt Kala Pattar. Dla nas jednak, mimo, że docieramy tu jeszcze przed południem ze względów aklimatyzacyjnych i pewnych problemów zdrowotnych z nimi związanych Dughla jest przystankiem docelowym gdzie jak mamy nadzieję w przeciągu najbliższej doby jeśli nawet nie odpowiednio zaadoptować się do wysokości to przynajmniej zmniejszyć dolegliwości, z którymi się borykamy.
Pierwsze symptomy dotyczące niedostatecznej aklimatyzacji pojawiają się już w Pheriche. I choć spędzamy tam dwa dni, podczas których wychodzimy na aklimatyzacyjną wycieczkę w wyższe partie gór nagłe napady bezdechu w szczególności podczas snu, pulsujący ból głowy oraz pojawiające się znienacka ataki nudności skutecznie zaburzają prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Na szczęście objawy nie przybierają na sile w związku z czym mamy podstawy sądzić, że uporanie się z nimi jest wyłącznie kwestią czasu. Stąd też postój w Dughli poświęcamy dalszej aklimatyzacji i w tym celu po zdeponowaniu plecaków w skromnym schronisku, które swoją architekturą przywołuje na myśl obiekty położone w naszych, rodzimych górach kontynuujemy marsz już bez zbędnego obciążenia na położoną na wysokości 4900m n.p.m. piętrzącą się przed nami przełęcz. Pokonanie trzystumetrowej deniwelacji zajmuje nam niespełna godzinę, co przy tej wysokości i naszym osłabieniu jest całkiem niezłym wynikiem. Radość tym większa, że przynajmniej przez tą chwilę mamy wreszcie okazję zmierzyć się z całą pielgrzymką zagranicznych turystów ciągnącą mozolnie w górę w towarzystwie przewodników i tragarzy dźwigających od samego początku trekkingu ich bagaże. I kiedy szanse się wyrównują okazuje się, że na ich tle wypadamy całkiem dobrze, wyprzedzając cała kawalkadę niczym wyścigowe samochody na autostradzie. Nakarmione ego, a także ciekawość sprawia, że nie poprzestajemy jednak na zdobyciu samej przełęczy i zamiast zejścia kontynuujemy wycieczkę przekonując samych siebie, że ma ona wyłącznie wymiar rekonesansu umożliwiający rozpoznanie się w terenie i sytuacji.
Nie jest to jednak do końca prawda. Z każdym kolejnym krokiem bowiem fascynacja górami rośnie wprost proporcjonalnie do wysokości, którą zdobywamy. Wyłaniające się przed nami siedmiotysięczniki, których wybitnymi reprezentantami są wierzchołki Nupste i Pumo Ri niczym ćmy ku światłu przyciągają nas w swym kierunku, pozbawiając przy tym całości zdrowego rozsądku. I o ile sytuacja, w której się znajdujemy nic wspólnego z górskim dramatem absolutnie nie ma, o tyle w kontekście problemów aklimatyzacyjnych pokonanie w jednym dniu zbyt dużej różnicy wysokości dolegliwości zdrowotne może tylko pogłębić i w ostatecznym rozrachunku uniemożliwić wejście na wspomniany wcześniej wierzchołek Kala Pattar, a także dotarcie do bazy pod Everestem. Szczęśliwie jednak dla nas zgodnie z przewidywaniami niemal z dokładnością szwajcarskiego zegarka tuż po trzynastej zrywa się porywisty wiatr podnoszący tumany świeżego śniegu. Potężny cios chłodu, który niespodziewanie przyjmujemy w momencie cuci, wyrywając nas ze szponów dziwnego letargu, w który nie wiadomo nawet jak i kiedy popadliśmy. Ponownie kierowani więc samozachowawczym instynktem natychmiastowo podejmujemy decyzję o powrocie. Wskutek mroźnego wiatru, który podczas zejścia nieustannie wieje nam w twarz do schroniska docieramy wychłodzeni i co gorsza pozbawieni czucia w palcach. Niestety temperatura panująca we wnętrzu budynku nie pozwala odtajać i zamiast tego wychładza nas jeszcze bardziej. Z kolei stan schroniska oraz zdecydowanie silniejszy wiatr aniżeli dotychczas powodują, że podmuchy są odczuwalne nawet w środku restauracji. Jedyną możliwością szybszego rozgrzania pozostaje więc gorąca herbata i ciepły posiłek, które zamawiamy zaraz po dotarciu na miejsce. I choć zamówienie dociera na stół ciepłe nim się za nie zabieramy niestety zupełnie stygnie. Najedzeni, choć wciąż przemarznięci wchodzimy więc do śpiworów i szykujemy się na nierówną walkę z zimnem, która w najlepszym przypadku potrwa aż do poranka, a ścisłej do momentu ponownego osiągnięcia przełęczy zasłaniającej wschodzące słońce.

Ceny:

Nocleg w Dughli 300NPR za pokój
Herbata (kubek) 80NPR
Mały czajnik herbaty imbirowej 500NPR
Chowmein z jajkiem 450NPR
Chowmein mix 500NPR
Owsianka (duża porcja) 600NPR
Zupa warzywna 350NPR

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017