Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Tadżykistan. Tam gdzie Allah nie patrzy...    Tam, gdzie Allah nie patrzy...
Zwiń mapę
2015
22
sie

Tam, gdzie Allah nie patrzy...

 
Tadżykistan
Tadżykistan, Agbai Kajtezek
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5553 km
 
Położona na wysokości trzech i pół tysiąca metrów miejscowość Jelony stanowi krótki przystanek na naszej drodze. Do tej pory w przeciągu trzech dni od przylotu do Tadżykistanu przejechaliśmy około osiemset kilometrów jednocześnie pokonując przy tym dwu i pół kilometrową różnicę wzniesień. Nie da sie więc ukryć – jesteśmy zmęczeni. W kontekście dalszych planów musimy zrobić sobie więc przynajmniej krótką przerwę. Głównie po to, by się odpowiednio zaaklimatyzować, a także by w końcu rozprostować zdrętwiałe od trzydniowego siedzenia kości. Plan na najbliższy tydzień mamy bowiem dość ambitny. Zakłada on dotarcie do przecinającej Pamir Highway Przęłeczy Agbai Kajtezek położonej na wysokości 4271 m n.p.m. skąd następnie zamierzamy dojść pod masyw Kyzyl Dong (5704 m n.p.m.) by podjąć próbę wejścia na jego wierzchołek.
Odległość dzieląca Jelony z przełęczą jest jednak na tyle duża, że o pieszym pokonaniu tego odcinka w zasadzie nie ma mowy. Na pierwszy rzut oka zaraz po przyjeździe do wioski budzą się w nas obawy, że nie będziemy mieć jednak wyboru. Totalny zastój wynikający z zerwania drogi sprawia bowiem, że wioska wydaje się niemal wymarła. Ku naszemu zaskoczeniu wciąż jednak żyje, a fakt naszego pojawienia się wśród jej zabudowań nie uchodzi chyba nikomu kto jest w posiadaniu jakiegokolwiek samochodu i chce choć trochę na tym zarobić.
Nim jednak wyruszymy w dalszą drogę, w ramach aklimatyzacji urządzamy sobie całodniową wycieczkę nad ukryte wysoko w górach Jezioro Torumtaikul, ktorego tafla znajduje sie na wysokości 4200 m n.p.m. Wciąż bez odpowiedniej aklimatyzacji pasterska ścieżka prowadząca do odległego o kilkanaście kilometów jezioro okazuje się jednak wymagającym egzaminem przed próbą zdobycia widocznego już stąd ośnieżonego szczytu Kyzyl Dong. Oprócz tego z przełęczy nad jeziorem widoczne są rownież majestatyczne sylwetki szczytów Marka i Engelsa, pod które zamierzamy podejść za niecałe dwa tygodnie. Teraz jednak koncentrujemy się na blyszczacej się w slońcu tafli jeziora. Choć z przełęczy należy zejść jeszcze około dwieście metrów i pokonać dystans około kilometra, mimo zmęczenia wynikajacego z niewystarczajacej aklimatyzacji urok miejsca, do którego dotarliśmy po prostu kusi, a jezioro niczym magnes przyciąga. Schodzę więc w dół nie zastanawiając zupełnie nad drogą powrotną. Co ciekawe po dotarciu nad brzeg akwenu stwierdzam, że temperatura wody spokojnie pozwala na kąpiel, która nie byłaby wcale sztuką dla sztuki lecz czystą przyjemnością. Woda jest bowiem po prostu ciepła i rzecz jasna krystalicznie przejrzysta. Co wiecej jezioro nie jest wcale martwe. W jego wodach żyją osmany – charakterystyczne dla Azji Środkowej ryby, które pózniej podczas trekkingu pod wspomniane wcześniej szczyty Marksa i Engelsa będziemy mieli okazję spróbować dzięki życzliwości miejscowych rybaków.
Po całodniowej wycieczce wymęczeni i poparzeni od niemiłosiernie operującego na tej wysokości słońca wracamy do Jelondy. Na tym jednak atrakcje dzisiaj się nie kończą. Bo mimo, że na pierwszy rzut oka osada niczym nie różni sie od innych wiosek, ktore mijamy po drodze z Chorogu to jednak kryje w sobie coś, co wyróżnia ją spośród pozostałych miejscowości. To siarczanowe wody termalne, na bazie ktorych wyrosło tu kilka sanatoriów. Nie mają one jednak wiele wspólnego z ośrodkami tego typu w naszym wyobrażeniu. To po prostu pozbawione jakiegokolwiek polotu obskurne baraki, w ktorych umieszczone są baseny termalne. Choć większość z nich powstała zaledwie kilkanaście lat temu ich stan sprawia wrażenie tak jakby stały tu już co najmniej od dziesięcioleci. Według właścicieli dobytku, w którym się zatrzymujemy tak szybko postępujące niszczenie powodują związki siarczanowe zawarte w wodzie. W rezultacie tego pomieszczenie z basenem wygląda jak opuszczony reaktor atomowy w Prypeci z tą tylko różnicą, że w mniejszej skali.
Niezależnie jednak od wyglądu obiektu lecznicze działanie wody nie podlega wątpliwości stąd też ośrodki cieszą się wśród mieszkańców Chorogu i okolicznych miejscowości dość dużą popularnością. Właśnie tu w zupełnych ciemnościach (pomieszczenie z basenem nie ma bowiem żadnego podświetlenia) odbywam niełatwą rozmowę z grupą szyickich rówieśników. Jak się okazuje mimo, iż są oni ismailitami, a zatem odłamem muzułmanów, który w Tadżykistanie stanowi zaledwie odsetek wszystkich wierzących to fakt ich odmienności nikomu nie przeszkadza zarówno tutaj w Pamirze jak również w każdym innym regionie kraju. Według moich rozmówców coraz częściej bowiem spotykana jest opinia, że tylko za pośrednictwem nauki, a w szczególności nauki języka angielskiego można nie tylko znaleźć dobra prace, ale przede wszystkim niwelować różnice gospodarczo – społeczne w kraju. Podżeganie do agresji natomiast niczemu konstruktywnemu zupełnie nie służy. Zresztą z podobnym podejściem lecz w nieco innym kontekście sytuacyjnym zetknąłem się już kilka lat temu podczas tułaczki po Kirgistanie gdzie przy mocno zakrapianej imprezie jeden z uczestników zapytany przeze mnie o związek miedzy alkoholem, a religia stwierdził – „nie boj się, tutaj Allah nie patrzy". Oczywiście od każdej reguły istnieją wyjątki niemniej wydaje się, że właśnie tu w Azji Centralnej życie, a religia stanowią dwa odrębne światy. Być może właśnie taka postawa oraz brak zainteresowania społeczeństwa islamskim ekstremizmem, a przede wszystkim tło historyczno – polityczne, a także stosowne środki prewencyjne w postaci gęstej sieci uzbrojonych posterunków umieszonych we wszystkich newralgicznych punktach kraju sprawiają, ze Tadżykistan mimo, że pod względem lokalizacji powinien być wyjątkowo podatny na wpływy islamskich fundamentalistów potrafi dość skutecznie odizolować się od propagandowych i zbrojnych akcji muzułmańskich radykałów podobnie zresztą jak reszta byłych republik radzieckich z pewnymi wyjątkami, które jednak potwierdzają tylko regułę.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
tealover
tealover - 2015-11-10 14:43
Właśnie, w Uzbekistanie odniosłam to samo wrażenie - władza tak mocno trzyma lud w ręce, że nikomu do głowy by nie przyszły jakieś religijne manifesty. Patrząc na frekwencję w meczetach, pewnei niedługo zaczną je zamykać.
 
Visionaire
Visionaire - 2015-11-11 14:41
Czytałem, że w jednej z południowych prowincji Tadżykistanu jej gubernator stwierdził, że 53 meczety na prawie 50 tys. populację to zdecydowanie za dużo. Na skutek tego zostało wydane rozporządzenie mówiące jednoznacznie: 1 meczet na 10 tys. mieszkańców. Idąc dalej prezydent podpisał ustawę niepozwalającą nieletnim udziału w modlitwach w meczetach...
 
tealover
tealover - 2015-11-27 21:09
Nieźle !
 
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017