Choć dystans około dziewięćset kilometrów dzielący Biszkek z bazą pod Pikiem Lenina nie wydaje się jakoś specjalnie imponujący, a dodatkowo pokonujemy go wygodnym samochodem terenowym zorganizowanym przez dobrego znajomego (w tym miejscu serdeczne podziękowania za pomoc w imieniu całej grupy) na co dzień prowadzącego biuro turystyczne w Biszkeku to do celu docieramy dopiero po półtoradniowej podróży.
Należy bowiem pamiętać iż ponad dziewięćdziesiąt procent całej powierzchni Kirgistanu stanowią góry stąd też główna droga krajowa, którą jedziemy często meandruje pomiędzy strzelistymi graniami, wspinając się przy tym dwukrotnie na ponad trzy i pół tysięczne przełęcze. I mimo, iż jest ona bardzo malownicza to jednocześnie bardzo niebezpieczna o czym niestety mamy okazję się przekonać naocznie, będąc świadkami czołowego zderzenia samochodu osobowego z tirem, w rezultacie którego śmierć na miejscu ponoszą, co najmniej trzy osoby...
W tym miejscu należy również dodać, iż sieć połączeń drogowych w Kirgistanie jest na tyle rzadka, by północ z południem kraju łączyła zaledwie jedna w dodatku miejscami bardzo wątpliwej jakości droga - właśnie ta, którą jedziemy. Efekt tego jest taki, że trasa na całej swojej długości jest zatłoczona, co nie pozwala na rozwinięcie skrzydeł naszej "maszynie" i szybsze pokonywanie odległości.
Swoje robi również spontaniczny przystanek nad Jeziorem Toktogul, którego wody kuszą do kąpieli do tego stopnia, że w kontekście żaru lejącego się tego dnia z nieba nie opieramy się pokusie. Ponieważ nieoczekiwana przerwa trwa dłużej niż zakładamy ostatecznie postanawiamy zmodyfikować nieco plany i przenocować w Osz - drugim pod względem wielkości mieście Kirgistanu. Lecz przyjemną wizję zamiany przynajmniej na kilka godzin pozycji siedzącej na leżącą w znacznym stopniu niweczy korek na drodze, w rezultacie którego do Osz docieramy dopiero w środku nocy. Tym samym na odpoczynek pozostają zaledwie trzy godziny. Czas nas bowiem goni dlatego na dłuższą labę i dalszą zwłokę czasową zarówno my jak i nasz kierowca nie możemy sobie już pozwolić. Niezależnie od tego nawet najkrótszy sen w pozycji leżącej w łóżku stanowi dużą lepszą alternatywę od całej doby spędzonej w aucie dlatego druga część podróży z Osz do bazy pod Pikiem Lenina mija zdecydowanie wygodniej dzięki czemu docieramy do celu całkiem wypoczęci i gotowi na pierwsze wyjście aklimatyzacyjne już porankiem następnego dnia...