Subtelny odłos odbijania się kropel deszczu o tropik namiotu wybudza mnie łagodnie ze snu. Spoglądam na zegarek. Wciąż jest środek nocy niemniej jednak już teraz wiem, że to właśnie ten monotonny dźwięk kapiących kropel wody przejmie rano ponownie funkcję budzika i co więcej, z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie nam towarzyszyć przez cały dzień. Bo całkowicie naprzekór nam właśnie akurat wczoraj wieczorem, a zatem w dniu naszego przyjazdu nad całą okolicą niczym na ogromną suszarkę ktoś rozwiesił nieodwirowany, kłębiasty dywan jakby dopiero wciągnięty z pralki, z którego tuż po rozwieszeniu zacząła ciurkiem skapywać woda.
Wychylając więc głowę z namiotu i spoglądając na ciężkie od wody ołowiane chmury, które oparły się o najbliższe wierzchołki mam świadomość, że pierwszej wycieczki aklimatyzacyjnej do udanych z pewnością nie zaliczymy. I choć móglibyśmy ten dzień spędzić w namiocie w nadziei na lepszy, kolejny poranek to jednak potrzeba stopniowej adaptacji organizmu do wysokości w kontekście realizacji całego planu wyprawy ostatecznie przekonuje nas do wyjścia.
Tym bardziej, że wracać jest dokąd. Base camp to bowiem nic innego jak tylko ogromne skupisko podzielonych przez różne agencje turystyczne bardzo wygodnych i przestrzennych namiotów wyprawowych, z których każdy z agencji, w której śpimy (Central Azia) wyposażony jest w gniazdko elektryczne, lampkę nocną i dwa łóżka z pościelą. Co więcej pełny zasięg komórkowy jest tutaj standardem tak samo zresztą jak internet, choć akurat za tą przyjemność należy słono zapłacić (5$ za 300Mb). Ceny noclegów jak również innych dodatkowych usług, do których m.in. należą: prysznic, sauna, posiłki jak również wniesienie bagażu do wyższych obozów, wypożyczenie sprzętu, zostawienie depozytu czy też możliwość zakupu podstawowych artykułów spożywczych mogą się jednak znacząco różnić w zależności od agencji dlatego po przyjeździe na miejsce warto zrobić rekonesans.
Nocleg we własnym namiocie oczywiście jest drugą opcją aczkolwiek z racji gabarytów naszego bagażu, który znacząco przekracza możliwości naszych placaków jak również nie narażania sprzętu na czynniki atmosferyczne już na początku wyprawy decydujemy się na nocleg w namiotach należących do jednej z agencji. I okazuje się, że trafiamy z decyzją w dziesiątkę. Pogoda bowiem przez trzy pierwsze dni nie rozpieszcza dlatego z każdego z wyjść aklimatyzacyjnych wracamy mniej lub bardziej przemoczeni. Plan jednak realizujemy w stu procentach i czwartego dnia od przyjazdu jesteśmy gotowi wyruszyć do obozu pierwszego.