Niespelna cztery doby spedzone w pociagu relacji Moskwa- Taszkient. Tak oto wyglada ostatni etap podrozy do stolicy Azji Centralnej. W tym czasie przekroczymy zarowno granice panstwowe i strefy klimatyczne, ale rowniez, a moze przede wszystkim kulturowe. Taki obraz przynajmniej przedstawia analiza trasy naszej podrozy na mapie. Tyle teori. W rzeczywistosci sprawa nie jest do konca az tak oczywista.
Niespelna cztery doby w podrozy to wystarczajaco dlugi okres czasu by uzmyslowic sobie fakt, ze znany nam z atlasu obraz swiata poprzeciny licznymi granicami niczym zmarszczki na twarzy starego czlowieka ma sie nijak do rzeczywistosci, w ktorej sie obracamy. Okazuje sie bowiem, ze granica jest pojeciem, ktore w zasadzie nie ma racji bytu. I nawet jesli niezaprzeczalnym jest fakt przekroczenia przez nas granic panstwowych, co zreszta udokumentowane jest pieczatkami w naszych paszportach to nie oznacza to, ze rzeczywistosc po obu ich stronach jest diametralnie inna. Granica to w koncu umowna linia oddzielajaca jedna rzeczywistosc od drugiej, ktorej rola jest okreslenie strefy wplywow danego zjawiska. Tak zaklada przynajmniej teoria. W praktyce jednak tak nie jest. Zarowno tu na wschodzie, ale rowniez w innych czesciach swiata. I nie jest w stanie tego zmienic nawet uzbrojony po zeby wojskowy nadgorliwie wykonujacy swoje obowiazki, gnebiac wracajacych do domow z dlugiej i ciezkiej emigracji Uzbekow, ani linia umocnien i fortyfikacji spojonych ze soba siecia drutu kolczastego. Nie zmieni tego w koncu pietrzaca sie sciana problemow natury formalnej, ktora nalezy pokonac by zdobyc pozwolenie na wjazd do danego kraju. Dlaczego?
O granicach decyduja przeciez najsilniejsi. To oni najpierw okreslaja rzeczywistosc, w ktorej chca sie poruszac zarówno w ujeciu jakosciowym, ale rowniez przestrzennym. Reszta, a więc najmniej atrakcyjne ochlapy przypada do podzialu slabszym, ktorzy niczym stado wyglodnialych hien walcza o nie do upadlego. Taki stan rzeczy daje silnemu poczucie wladzy, niezaleznosci i przede wszystkim odrebnosci. Ale czy osiagniety wysoki szczebel rozwoju cywilizacyjnego decydujacy o przyznaniu w swiecie statusu silnego to wylacznie zasluga czerpania z wlasnego dorobku naukowo - kulturowego? W duzym stopniu na pewno. Jednak czym bylaby dzisiaj Wielka Brytania bez herbaty, a Ameryka bez frytek wywadzacych sie przeciez z Belgii? Przykladow mozna by mnozyc zarowno w dziedzinie kulinarnej, ale przede wszystkim w tych znacznie powazniejszych decydujacych o stanie swiata. Dlatego cztery doby spedzone w pociagu to wystarczajaco duzo by zrozumiec i przekonac sie na wlasnej skorze, ze pozamykana szczelnymi granicami Rosja, tak dumnie i wspaniale prezentujaca sie na szklanym ekranie to w rzeczywistosci kolos na glinianych nogach czerpiacy garsciami z dorobku innych pod wzgledem gospodarczym i kulturowym, co utrzymuje go w dalszym ciagu na powierzchni. Nie jest sztuka bowiem zbudowac mur nie do pokonania dla innych w okresie swietnosci. Historia jednak nie raz pokazala, ze fortuna zmienna jest i najwieksi tego swiata upadaja nagle i bolesnie. Dlatego madrosc nie polega na izolacji i dazeniu do absoltnej wladzy, lecz na czerpaniu z dorobku innych jednoczesnie udostepniajac w zamian swoj wlasny. Dzieki temu budowany jest most kulturowy przebiegajacy ponad wszelkimi podzialami i granicami. Most, ktorym moze przejsc kazdy przy okazji dorzucajac do jego rozwoju swoja wlasna cegielke. To wlasnie sprawia, ze sztucznie wydzielone obszary terytorialne i kulturowe zacieraja sie, przez co wszelkie granice nie maja sensu, bo nic nie jest czarne ani biale, a strefa pomiedzy stanowi spoiwo laczace wszystkie nacje i kultury.