Samarkanda to jedno z najstarszych miast swiata liczace sobie ponad 2500 lat. Jest zarazem jednym z najwazniejszych miast polozonych na trasie Jedwabnego Szlaku. Swa slawe zawdziecza w glownej mierze okrutnemu wladcy Timurowi. To wlasnie on uczynil ja jednym z najslynniejszych w swiecie osrodkow kultury, nauki oraz sztuki. Legenda glosi, ze po podboju Indii Timur przywiozl do Samarkandy architektow z Delhi, zadajac od nich, by stworzyli cos jeszcze bardziej pieknego niz to co ujrzal w Indiach. A my ciekawi czy im sie to udalo postanowilismy to sprawdzic.
Dojazd autobusem z Taszkientu zajmuje nam okolo piec godzin. Zakladany plan rozbicia namiotow na obrzezach miasta lega w gruzach w momencie kiedy wsiadamy do naszego srodka transportu w strugach ulewnego deszczu. W tej sytuacji zmuszeni jestesmy do znalezienia noclegu w miescie, co okazuje sie bardziej skomplikowane niz nam sie wydaje. Bo Samarkanda to drugie pod wzgledem liczby mieszkancow miasto w Uzbekistanie liczace ponad 500 tys. osob. Slawa miasta w sezonie przyciaga tlumy turystow z bogatych krajow swiata, co oczywiscie winduje ceny. Dlatego pelno tu drogich hoteli, gdzie ceny niewspolmierne do oferowanych standardow sa dla nas nie do przelkniecia, zreszta my takie miejsca traktujemy wylacznie jako ostatecznosc.
Po czasochlonnych i bezowocnych poszukiwaniach w koncu los sie odwraca. Z pomoca przychodzi przypadkowo zaczepiony taksowkarz. Najwyrazniej poruszony nasza historia wykonuje szybki telefon, rozmawiajac w kompletnie niezrozumialnym dla nas jezyku. Po chwili jest juz po sprawie. Wsiadamy z bagazem do auta, ktorym jedziemy do jego domu, gdzie za symboliczna oplata mozemy zostac dwa dni.
Na miejscu okazuje sie, ze dom zamieszkuje wielopokoleniowa rodzina Tadzykow. Zostajemy podjeci wyborna kolacja, po ktorej jest czas na rozmowy, a nastepnie na wspolne ogladanie telewizji, nalezy jednak zaznaczyc, ze wylacznie w gronie meskim, bowiem kobiety w zasadzie w zyciu towarzyskim tutaj nie uczestnicza.
Pobyt w Samarkandzie uplywa nam pod znakiem intensywnego zwiedzania miasta. Duza liczba zabytkow sprawia, ze dwa dni to zdecydowanie zbyt malo czasu, by poznac je wszystkie, dlatego decydujemy sie tylko na te najbardziej spektakularne.
Monumentalny Registan, blekitne, bogato zdobione kopuly meczetow, strzeliste minarety, mieniace sie w promieniach slonca na tle majaczacych w oddali osniezonych wierzcholkow gor, to bez watpienia wizytowka miasta, ktora cieszy oko kazdego turysty, ktory tu dociera.
Nie w tym tkwi jednak piekno i uroda miasta, ktorej nie dostrzeze ten, kto swoj pobyt tutaj ograniczy do spaceru wzdluz budek z tandeta szczelnie otulajacych najbardziej popularne atrakcje turystyczne miasta. A wystarczy zejsc tylko z utartych turystycznych sciezek, skrecic w piaszczysta, waska uliczke, rozejrzec sie wokol siebie, by ujrzec obraz rzeczywistosci dokladnie ten sam, ktory tworzy nasza wyobraznia w trakcie lektury "Imperium" Kapuscinskiego. Bo uliczka, w ktora skrecimy zapewne bedzie wejsciem do labiryntu kretych i waskich sciezek jakim jest Stare Miasto Samarkandy. Tedy wlasnie spacerowal mistrz Kapuscinski, podgladajac zycie, ktore tu sie toczy. My rowniez podgladamy. Mysle, ze mimo uplywu czasu widzimy to samo. Jest wiec stary, brodaty czlowiek, ktory akurat przkucnal na chwile pod sciana domu, sa dzieci zywo reagujace na nasz widok, kobiety sprzedajace warzywa i owoce w bramach swoich domostw i grono mezczyzn popijajacych zielony czaj. A wsrod tego jest rowniez unoszacy sie w powietrzu zapach wypiekanych lepioszek oraz dochodzacy z oddali glos muezzina. Wszystko to tworzy wyraznie wyczuwalna tu harmonie i spokoj, ktora musial czuc Kapuscinski, a ktora czujemy i my. Dlatego zarowno on i my swiadomie gubimy sie. Nie szukamy wyjscia z tego labiryntu sciezek, delektujac sie kazda chwila tu spedzona.
Brak pospiechu i chwila zadumy przy filizance herbaty to bowiem wspaniale doznanie, ktorego nie jestesmy doswiadczyc w rzeczywistosci, w ktorej sie obracamy. Dopiero spacer tutaj uzmyslawia nam, ze tylko odrzucenie wszelkich przyzwyczajen, ktorym ulegamy w codziennym zyciu umozliwi nam osiagniecie tego stanu ducha. A przepis na to "z dziada pradziada" podaje tu ulica. Przepis od lat niezmiennie ten sam, nie modyfikowany w miare postepu cywilizacyjnego, bo szczesliwym tutaj mozna po prostu byc badz dazyc do szczescia rozumianego jako dobra materialne, za ktorymi pogon nie konczy sie nigdy. I wlasnie to decyduje o roznicy kultury wschodu i zachodu, a jednoczenie stanowi powod naszej fascynacji Azja Srodkowa.