Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Szlakiem Jedwabiu i Herbaty...    Chimgan
Zwiń mapę
2009
11
maj

Chimgan

 
Uzbekistan
Uzbekistan, Chimgan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6481 km
 
Z Chiwy bezposrednim autobusem wracamy do Taszkientu. Podroz trwa 27 godzin, z czego osiem spedzamy na przymusowym postoju... jak zwykle z powodu awarii silnika.
Do stolicy Uzbekistanu docieramy poznym popoludniem. Jest jednak jeszcze na tyle wczesnie, by po szybkim uzupelnieniu zapasow, za calkiem rozsadna cene zorganizowac transport do Chimganu, malej miejscowosci polozonej okolo 70 km na polnocny wschod od Taszkientu. Nie miasto jest jednak powodem naszego przyjazdu lecz Gory Chatkal, w ktorych sie ono znajduje.
Bliskie sasiedztwo Taszkientu sprawia, ze Chimgan swego czasu wyrosl na jeden z popularniejszych kurortow w tej czesci swiata. Mimo, ze miasteczko lata swietnosci ma juz za soba wciaz cieszy sie popularnoscia wsrod Uzbekow i Rosjan, oferujac przy tym wiele atrakcji turystycznych poczawszy od konnych, gorskich wycieczek, wyciagow i stokow narciarskich, a skonczywszy na tych calkiem ekstremalnych jak rafting czy heli-skiing.
Polowa maja to jednak okres, w ktorym turystow jeszcze w zasadzie nie ma, przez co gory sa puste, a warunki pogodowe pozwalaja juz na bardziej zaawansowane gorskie wycieczki.
Brak w Uzbekistanie mozliwosci zaopatrzenia sie w mapy obszarow gorskich sprawia, ze w gory jedziemy zupelnie w ciemno, jedynie opierajac sie na ogolnikowych informacjach zebranych z przewodnika, internetu oraz rozmow z napotkanymi ludzmi, jednoczesnie liczac, ze popularnosc masywu sprawi, ze mapy beda dostepne na miejscu. Dlatego wlasnie ten ostatni argument ostatecznie decyduje o wyborze miejsca na nasza pierwsza akcje gorska, ktora z zalozenia stanowi tylko przetarcie przed daniem glownym, ktorym jest miesieczna tulaczka po kirgijskich sciezkach Tien - Szanu.
Dojezdzamy wieczorem. Jest juz calkiem ciemno i zdecydowanie chlodniej anizeli w Taszkiencie. Kierowca wysadza nas jednak w poblizu pola namiotowego gdzie szybko i sprawnie rozbijamy namioty w bliskim sasiedztwie stacjonujacego obozu pod dumnie brzmiacym sztandarem "PAMIR EXPEDITION". Po cichu liczac na zdobycie mapy, wczesnym rankiem udajemy sie z wizyta do naszych sasiadow. Mapy niestety nie zdobywamy. Zamiast niej jednak dostajemy do rak kubki pelne wodki oraz inne specjaly kuchni rosyjskiej. Na miejscu okazuje sie bowiem, ze nasi sasiedzi stanowia rosyjsko - uzbecka grupe alpinistow przygotowujaca sie do letniej wyprawy na Pik Lenina.
Przy okazji poznajemy rowniez goscia honorowego wyprawy, ktorym jest jak mowia jeden z najwybitniejszych uzbeckich alpinistow stawiajacy pierwsze kroki na progu swojej kariery w Tatrach, by pozniej miedzy innymi wspolnie z Wanda Rutkiewicz uczestniczyc w kilku ekspedycjach w Himalaje. Szczegolow wypraw, ani nazwiska jednak nie zdradza, a nam tez jakos pytac nie wypada.
My tymczasem wznosimy ostatni toast za gory i dobra aklimatyzacje i po niespelna godzinnej wizycie wychodzimy kompletnie pijani, obiecujac, ze wrocimy wieczorem w celu kontynuacji procesu aklimatyzacji.
Jak mowimy, tak tez czynimy. Wieczorna wizyta, ktorej efekt koncowy nie rozni sie specjalnie od porannego przynosi rowniez wymierne korzysci. Pierwsza z nich sa niewatpliwie informacje na temat tras, warunkow w gorach oraz najblizszych prognoz pogody, co stanowi podstawe do organizacji trekkingow przez najblizsze kilka dni. Oprocz tego mamy pewnosc, ze podczas naszej nieobecnosci nasz dobytek bedzie pod czujnym okiem nowo poznanych sasiadow, za co jestesmy im niezmiernie wdzieczni.
Kolejne dwa dni pobytu w gorach to okres wyjatkowo dobrej pogody, co w pelni wykorzystujemy, podejmujac probe zdobycia najwyzszego szczytu pasma - Wielkiego Chimgana (3309m n.p.m). Poniewaz okazuje sie, ze powyzej granicy 3000m n.p.m wciaz niepodwazalnie o tej porze roku kroluje zima dalsza wspinaczka bez odpowiedniego sprzętu, ktore zostawilismy w domu staje sie po prostu niemozliwa.
Dla nas jednak wyczyn sportowy w gorach ma drugorzedne znaczenie, dltego kolejnego dnia zdobywamy Maly Chimgan niespelna kilometr nizszy od poprzednika, rozkoszujac sie przy tym wspanialymi widokami, cisza i spokojem oraz zupelnym brakiem ludzi, co w pelni rekompensuje trudy calodniowych wspinaczek, tym bardziej, ze kolejne dni przynosza zalamanie pogody, ktory musimy przeczekac w namiotach.
W ten sposob uplywa tydzien w gorach. By ograniczyc koszta, dalsza droge postanawiamy udac sie pociagiem, w tym celu kierujac sie w strone najblizszej stacji oddalonej od Chimganu o...30 km. Marsz z plecakami z osniezonymi gorami w tle wylaniajacymi sie z turkusowych wod jeziora zajmuje nam dwa dni. Z kolei nocleg po drodze u przypadkowo spotkanego malzenstwa pszczelarzy wsrod uli i roju pszczol stanowi dla nas nie lada gratke, tym bardziej, ze mamy sposobnosc degustacji roznych rodzajow miodow i herbat, a na pozegnanie zostajemy obdarowani wielkim slojem przepysznego, wielokwiatowego miodu, ktory jest zwienczeniem gorskiej czesci wojazy po Uzbekistanie, a zarazem stanowi oslode na nasze smutki wynikajace z uswiadomienia sobie faktu, ze czas pobytu w Uzbekistanie nieublagnie zbliza sie ku koncowi.




 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017