Arslanbob jest malym, malowniczo polozonym miasteczkiem bedacym doskonala baza wypadowa w pobliskie gory, ktorych wysokosc dorownuje Alpom. Znajduje sie tu kilka osrodkow wypoczynkowych, ktore w sezonie wypelniaja sie po brzegi turystami ze wszystkich stron swiata. Sadzac jednak po reakcjach ludzi na nasz widok, znaczna wiekszosc stanowia Amerykanie, bowiem na kazdym kroku slyszymy o sobie "Amierykance", co cierpliwie staramy sie prostowac, chroniac tym samym zasoby naszych portfeli.
W tym miejscu warto rowniez wspomniec, ze miasteczko, a wlasciwie okolica slynie z najwiekszych na swiecie polaci naturalnych lasow orzechowych, co jest niemala atrakcja przyrodnicza, tym bardziej, ze wielkosc drzew dorownuje, a nierzadko nawet przewyzsza zarowno pod wzgledem wysokosci oraz czasem grubosci nasze dorodne, rodzime deby.
Arslanbob to rowniez uzbecka "enklawa" w Kirgistanie. Oznacza to, ze zdecydowana wiekszosc miasteczka stanowia bardziej radykalni pod wzgledem religijnym od Kirgizow Uzbecy, co sprawia, ze reguly islamu sa tutaj dosyc rygorystycznie przestrzegane. W praktyce efektem tego jest miedzy innymi zupelny brak piwa na polkach sklepowych calej wioski. Wyjatek stanowia jedynie dwa sklepy, w ktorych jednak wybor ogranicza sie wylacznie do jednego gatunku cieplego, kirgijskiego browaru sprzedawanego w dodatku w plastikowych, jednolitrowych butelkach. Z kolei sprzedaz trunkow wysokoprocentowych jest tutaj kategorycznie zabroniona i ciezko nawet cookolwiek dostac spod lady, czego dowiadujemy sie po przeprowadzonej przez nas malej prowokacji.
Poniewaz celem naszego przyjazdu zdecydowanie sa gory fakt ten przyjmujemy z zadowoleniem choc trzeba przyznac z niemalym zaskoczeniem. Arslanbob w sezonie jest w koncu miasteczkiem skupiajacym przede wszystkim turystow z zachodu, ktorzy stanowia przeciez glowne zrodlo dochodu wiekszosci mieszkancow wioski, a nie od dzisaj wiadomo, ze sprzedaz alkoholu to zawsze glowna czesc calosci utargu szczegolnie w miejscach atrakcyjnych turystycznie.
Pierwsze dwa dni spedzamy w miasteczku, nocujac w postsowieckim osrodku wypoczynkowym. Wykorzystujac fakt, ze jest jeszcze przed sezonem zbijamy cene dwoch noclegow do 3$ od osoby, majac przy tym do dyspozycji caly domek jednak bez wygod w postaci cieplej wody i lodowki.
Dwa dni na miejscu uplywaja pod znakiem krotkich gorskich rekonesansow oraz uzupelniania zapasow przed tygodniowym trekkingem w gorach.
Zupelnie osobna sprawe stanowi proba zdobycia mapy. W tym celu odwiedzamy lokalne biuro informacji turystycznej gdzie mamy nadzieje jesli nawet nie na jej kupno to przynajmniej na rzetelne informacjie dotyczace trasy planowanego przez nas trekkingu.
Zgodnie z przypuszczeniami map w sprzedazy obecnie brak jednak jak sie okazuje rozmawiamy z wlascicielem biura, ktory jest jednoczesnie przewodnikiem oprowadzajacym turystow po okolicznych gorach, doskonale orientujacym sie w interesujacych nas kwestiach.
Zapytany o szczegoly obranej przez nas trasy, a takze o ewentualne szkice terenu odpowiada, ze owszem dysponuje takimi, niestety jednak dopoki nie wynajmiemy go jako przewodnika albo przynajmniej nie wykupimy o niego noclegu nie moze nam pomoc.
Widzac na naszych twarzach kompletne zaskoczenie tytulem wyjasnienia po chwili dodaje, ze biuro informacji turystycznej nie jest instytucja panstwowa dlatego z braku dofinansowania ze strony panstwa wszelkie udzielane informacje traktowane sa jako platne uslugi, ktore stanowia zrodlo jego utrzymania, w zwiazku z tym jesli udzieli nam jakichkolwiek informacji bezplatnie pozbawi sie tym samym zarobku.
Taka argumentacja nie pozostawia nam wyboru dlatego zgodnie w trybie natychmiastowym opuszczamy biuro, nie zamierzajac finansowac naszym zdaniem tego haniebnego procederu.
Zaistniala sytuacja nie wplywa zasadniczo na zmiane naszych planow dlatego nastepnego dnia rano ruszamy w gory.Obrana przez trasa zaklada dotarcie do gorskich jezior uwazanych tu jako swiete. Wedlug informacji zebranych z internetu oraz opinii ludzi, u ktorych zasiegamy jezyka prowadzaca tam sciezka uznawana jest jako wyjatkowo widowiskowa.
Uzyskane informacje oraz piekna pogoda, ktora towarzyszy nam od samego przyjazdu wprawiaja nas w doskonaly nastroj dlatego z duzymi nadziejami na udany trekking rozpoczynamy podejscie w gore, poki co jeszcze wsrod dorodnych okazow drzew orzechow wloskich, ktorych korony rzucajac cien na droge, ktora idziemy daja ochrone przed niemilosiernie palacym sloncem.