Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Szlakiem Jedwabiu i Herbaty...    Arslanbob cz.I
Zwiń mapę
2009
26
maj

Arslanbob cz.I

 
Kirgistan
Kirgistan, Arslanbob
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6866 km
 
Arslanbob jest malym, malowniczo polozonym miasteczkiem bedacym doskonala baza wypadowa w pobliskie gory, ktorych wysokosc dorownuje Alpom. Znajduje sie tu kilka osrodkow wypoczynkowych, ktore w sezonie wypelniaja sie po brzegi turystami ze wszystkich stron swiata. Sadzac jednak po reakcjach ludzi na nasz widok, znaczna wiekszosc stanowia Amerykanie, bowiem na kazdym kroku slyszymy o sobie "Amierykance", co cierpliwie staramy sie prostowac, chroniac tym samym zasoby naszych portfeli.
W tym miejscu warto rowniez wspomniec, ze miasteczko, a wlasciwie okolica slynie z najwiekszych na swiecie polaci naturalnych lasow orzechowych, co jest niemala atrakcja przyrodnicza, tym bardziej, ze wielkosc drzew dorownuje, a nierzadko nawet przewyzsza zarowno pod wzgledem wysokosci oraz czasem grubosci nasze dorodne, rodzime deby.
Arslanbob to rowniez uzbecka "enklawa" w Kirgistanie. Oznacza to, ze zdecydowana wiekszosc miasteczka stanowia bardziej radykalni pod wzgledem religijnym od Kirgizow Uzbecy, co sprawia, ze reguly islamu sa tutaj dosyc rygorystycznie przestrzegane. W praktyce efektem tego jest miedzy innymi zupelny brak piwa na polkach sklepowych calej wioski. Wyjatek stanowia jedynie dwa sklepy, w ktorych jednak wybor ogranicza sie wylacznie do jednego gatunku cieplego, kirgijskiego browaru sprzedawanego w dodatku w plastikowych, jednolitrowych butelkach. Z kolei sprzedaz trunkow wysokoprocentowych jest tutaj kategorycznie zabroniona i ciezko nawet cookolwiek dostac spod lady, czego dowiadujemy sie po przeprowadzonej przez nas malej prowokacji.
Poniewaz celem naszego przyjazdu zdecydowanie sa gory fakt ten przyjmujemy z zadowoleniem choc trzeba przyznac z niemalym zaskoczeniem. Arslanbob w sezonie jest w koncu miasteczkiem skupiajacym przede wszystkim turystow z zachodu, ktorzy stanowia przeciez glowne zrodlo dochodu wiekszosci mieszkancow wioski, a nie od dzisaj wiadomo, ze sprzedaz alkoholu to zawsze glowna czesc calosci utargu szczegolnie w miejscach atrakcyjnych turystycznie.
Pierwsze dwa dni spedzamy w miasteczku, nocujac w postsowieckim osrodku wypoczynkowym. Wykorzystujac fakt, ze jest jeszcze przed sezonem zbijamy cene dwoch noclegow do 3$ od osoby, majac przy tym do dyspozycji caly domek jednak bez wygod w postaci cieplej wody i lodowki.
Dwa dni na miejscu uplywaja pod znakiem krotkich gorskich rekonesansow oraz uzupelniania zapasow przed tygodniowym trekkingem w gorach.
Zupelnie osobna sprawe stanowi proba zdobycia mapy. W tym celu odwiedzamy lokalne biuro informacji turystycznej gdzie mamy nadzieje jesli nawet nie na jej kupno to przynajmniej na rzetelne informacjie dotyczace trasy planowanego przez nas trekkingu.
Zgodnie z przypuszczeniami map w sprzedazy obecnie brak jednak jak sie okazuje rozmawiamy z wlascicielem biura, ktory jest jednoczesnie przewodnikiem oprowadzajacym turystow po okolicznych gorach, doskonale orientujacym sie w interesujacych nas kwestiach.
Zapytany o szczegoly obranej przez nas trasy, a takze o ewentualne szkice terenu odpowiada, ze owszem dysponuje takimi, niestety jednak dopoki nie wynajmiemy go jako przewodnika albo przynajmniej nie wykupimy o niego noclegu nie moze nam pomoc.
Widzac na naszych twarzach kompletne zaskoczenie tytulem wyjasnienia po chwili dodaje, ze biuro informacji turystycznej nie jest instytucja panstwowa dlatego z braku dofinansowania ze strony panstwa wszelkie udzielane informacje traktowane sa jako platne uslugi, ktore stanowia zrodlo jego utrzymania, w zwiazku z tym jesli udzieli nam jakichkolwiek informacji bezplatnie pozbawi sie tym samym zarobku.
Taka argumentacja nie pozostawia nam wyboru dlatego zgodnie w trybie natychmiastowym opuszczamy biuro, nie zamierzajac finansowac naszym zdaniem tego haniebnego procederu.
Zaistniala sytuacja nie wplywa zasadniczo na zmiane naszych planow dlatego nastepnego dnia rano ruszamy w gory.Obrana przez trasa zaklada dotarcie do gorskich jezior uwazanych tu jako swiete. Wedlug informacji zebranych z internetu oraz opinii ludzi, u ktorych zasiegamy jezyka prowadzaca tam sciezka uznawana jest jako wyjatkowo widowiskowa.
Uzyskane informacje oraz piekna pogoda, ktora towarzyszy nam od samego przyjazdu wprawiaja nas w doskonaly nastroj dlatego z duzymi nadziejami na udany trekking rozpoczynamy podejscie w gore, poki co jeszcze wsrod dorodnych okazow drzew orzechow wloskich, ktorych korony rzucajac cien na droge, ktora idziemy daja ochrone przed niemilosiernie palacym sloncem.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
pikfe
pikfe - 2009-06-24 08:22
Czemu uważacie ten proceder za haniebny? No, ostatecznie mógł nazwać się "prywatnym biurem turystycznym", ale skoro państwo nie wspomaga instytucji, to miał przyjmować pod szyldem "Dobry Samarytanin"?
 
Doorwayboy
Doorwayboy - 2009-06-24 13:59
Fantastyczna relacja. Bogata w treść, praktyczne informacje plus fajny język reporterski ubarwiony subiektywnymi spostrzeżeniami. Oby więcej takich relacji na Geoblogu.
 
Visionaire
Visionaire - 2009-06-27 13:00
Pewnie, ze nie pod szyldem "Dobry Samarytanin", ale nie prosimy przeciez o podklady map do GPS'u czy wspolrzedne geograficzne, chodzi na tylko o ogolnikowe informacje dotyczace warunkow w gorach itp., ktore koniec koncow zdobywamy od spotkanych po dordze ludzi, ktorzy zyczliwie dobrze radza. Poza tym wydaje mi sie, ze mimo wszystko czasem czlowiek powinien kierowac sie jakas etyka, nie wyslalbym nikogo w gory, zdajac sobie, ze warunki sa ciezkie, grozace urazem czy powazniejszym wypadkiem
 
pikfe
pikfe - 2009-07-03 09:09
Rozumiem Cię, ale wciąż mam ambiwalentne uczucia. Choć pewnie masz rację - ostatecznie mnie tam nie było i nie wiem, jak sytuacja wyglądała. Moja naiwność życiowa każe mi widzieć pana, który ma do wykarmienia dziesięcioro pięknych i smutnych dzieci oraz żonę umierającą na suchoty, a nie odrażającego krwiopijce, który na proste pytanie, czy w górach leży śnieg, odpowiada "Pięć złotych się należy".
 
Kuba
Kuba - 2009-11-08 14:42
Zdecydowanie popieram pikfe. Tym bardziej, że byłem w tej informacji turystycznej i wiem, że podstawowe informacje można tam zdobyć bez problemu. Choć map nie ma na sprzedaż, można sfotografować te, które są wywieszone na ścianach. A wynajęcie przewodnika w górach Kirgistanu, nawet jeśli nie jesteś Amerykaninem, nie tylko nie zniszczy Twojego portfela, ale może pomóc Ci dowiedzieć się bardzo dużo o ludziach i miejscu.
 
kiclaw
kiclaw - 2009-11-12 09:34
@Doorwayboy: masz racje, jedna z ciekawszych relacji na Geoblogu, czekamy na dalszy ciag :)
 
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017