Wracamy do Yechengu. Porazka poniesiona w Kudi boli, trzeba to otwarcie przyznac. Poczucie ogromnego zawodu oraz mimo wszystko nie do konca jednoznaczna odpowiedz na pytanie czy aby napewno zrobilismy wszystko, co bylo mozliwe by dotrzec do Tybetu nie pozwalaja skupic mysli. Mamy jednak swiadomosc, ze w tej chwili dalsze rozpamietywanie poniesionej kleski spoteguje tylko niemala frustracje, bez ktorej zreszta jest juz wystarczajaco niewesolo. Z drugiej strony wiemy rowniez, ze tylko dobry, niekonwencjonalny pomysl na wypelnienie powstalej dwutygodniowej "luki czasowej" jest w stanie zagluszyc dreczace mysli.
Chyba wlasnie dlatego porywamy sie na nieco szalony pomysl przemierzenia Pustyni Takla Makan poludniowa droga wzdluz gorskiego pasma Kunlun tworzacego brzeg Wyzyny Tybetanskiej. Droga, ktora obieramy stanowi zapomniany odcinek Jedwabnego Szlaku, ktorym niegdys podazali najslynniejsi podroznicy i kupcy oczywiscie z Marco Polo na czele. Obecnie trasa biegnie wzdluz piaskow pustyni, od czasu do czasu mijajac zakurzone, male miasteczka polozone w nielicznych oazach. Brak linii kolejowej sprawia, ze jedynym srodkiem transportu pozostaje autobus dlatego tez malo kto decyduje sie na dluga i wyczerpujaca podroz przez kraine, ktora w zasadzie dla cudzoziemca nie ma wiele do zaoferowania pod wzgledem turystycznym. Z tego tez powodu turysci stanowia tu niezmiernie rzadki widok dzieki czemu kraina choc jalowa i monotonna wciaz pozostaje nieodkrytym zakatkiem Chin.
A dla nas rowniez to najkrotsza droga do pogranicza Syczuanu i Yunnanu gdzie zamierzamy odbyc kilkudniowy trekking w poblizu jednej ze swietych gor Tybetanczykow Kawy Karpo. Dlatego nie tracac czasu po nocy spedzonej doslownie w krzakach na obrzezach miasta wczesnie rano wyruszamy w dluga droge przez piaski Pustyni Takla Makan.