Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Szlakiem Jedwabiu i Herbaty...    Przystanek Hotan
Zwiń mapę
2009
23
cze

Przystanek Hotan

 
Chiny
Chiny, Hotan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8122 km
 
Xining. To pierwsze duze miasto polozone poza wschodnimi krancami Pustyni Takla Makan. Docieramy tu po tygodniu podrozy, pokonujac w tym czasie dwa tysiace kilometrow. Droga podzielona na etapy, z ktorych wiekszosc wynika z wyjatkowo slabo rozwinietej sieci polaczen autobusowych choc meczaca umozliwia dotarcie do czesci Chin, o ktorej informacji prozno szukac we wszelkich opracowaniach i przewodnikach. Zycie bowiem, ktore sie tu toczy ponad wszelka watpliwosc odbiega od naszych wyobrazen o Panstwie Srodka zbudowanych w oparciu o obrazki z telewizji i krazace po swiecie stereotypy z tym zwiazane. Bo Pustynia Takla Makan lezy wciaz w zasiegu silnych wplywow kultury islamu, a tradycje i obyczaje z nia zwiazane skrupulatnie sa tu przestrzegane, przez co widoczne na ulicach miast, przez ktore przejezdzamy.
Dlatego dopiero dotarcie do wspomnianego wczesniej Xiningu stanowi ostateczne pozegnanie z muzulmanskim swiatem, z ktorym obcujemy nieprzerwanie przez niespelna juz trzy miesiace naszej podorozy. W praktyce fakt ten oznacza mniej wiecej tyle, ze dopiero w Xiningu, a zatem dwa i pol tysiaca kilometrow w linii prostej od granicy z Kirgistanem zaczyna sie "na dobre" swiat po chinsku, wlasnie ten znany z telewizji i opowiadan, swiat ktory fascynuje przeciez tak wielu, kazdego roku skupiajac w sobie rzesze turystow i podroznikow ciekawych jego poznania. My jednak zanim sie w nim znajdziemy docieramy do Hotanu, miasta polozonego 500 km na wschod od Yechengu, slynacego przede wszystkim ze znacznych zloz nefrytu wydobywanego z plynacej na jego przedmiesciach rzeki o wdziecznej nazwie "Kaszgarska Rzeka Nefrytowego Smoka".
Przyjezdzamy w niedziele. W ogromnej czesci muzulmanskiego swiata stanowi ona dzien targowy. Tak bylo dotychczas zarowno w Andijonie i Osz, ale rowniez w Kaszgarze. Nie inaczej jest zreszta i tutaj. Hotan bedacy najwiekszym osrodkiem miejskim w promieniu setek kilometrow skupia dzis w sobie niezliczone rzesze kupcow i handlarzy z okolicznych miasteczek i wiosek, zamieniajac sie tym samym w ogromny, gwarny bazar.
Po znalezieniu taniego hoteliku wychodzimy na miasto, kierujac sie w strone dzielnicy handlowej. Tutaj, przedzierajac sie przez gesty tlum ludzi pomiedzy rozsianymi dookola straganami, na ktorych mozna kupic doslownie wszystko dochodzimy do alejki z restauracjami. Jadlodajnie choc obskurne kusza zapachami wydobywajacymi sie z ich wnetrz. Przed kazda z nich stoja ogromne kotly wypelnione po brzegi goracym swiezo ugotowanym ryzem i makaronem stanowiacymi podstawe wiekszosci serwowanych tu dan. Zaraz obok nich stoi zawsze dymiacy, zeliwny piec, na ktorym ustawione w szeregu okopcone czajniki z gotujaca sie zielona herbata czekaja cierpliwie na swoja kolej. Ubogi nierzadko wrecz niechlujny wystroj wnetrz w zadnym stopniu jednak nie decyduje o jakosci serwowanych tu potraw, co zreszta jednoznacznie dowodza wypelnione zawsze do granic mozliwosci, niezaleznie od pory dnia knajpki. Bo Ujgurzy lubia jesc, traktujac jednoczesnie posilek w przeciwienstwie do Chinczykow jako okazje do spotkan towarzyskich przedluzanych kazdym kolejnym imbryczkiem zielonej herbaty popijanej w delikatnych, porcelanowych bogato zdobionych czarkach.
Ulica tetni zyciem. Jest glosno, z kazda chwila coraz bardziej tloczno. Wcisniete pomiedzy restauracje przenosne budki oferuja cala game najrozniejszych potraw. Wlasciciele kazdej z nich, przekrzykujac sie nawzajem zachwalaja swoje specjaly, zapraszajac do ich degustacji przechodniow. Korzystamy rowniez i my spragnieni nowych, kulinarnych doznan.
Stoisko marynowanych surowek kusi roznorodnoscia barw i egzotyka skladnikow, z ktorych wiekszosc jednak do dzisiaj stanowi dla nas zupelna zagadke. Z kolei po drugiej stronie ulicy dluga kolejka. Za nia ogromne akwarium, w srodku ktorego plywaja dorodne amury. Niezwykla wprawa oporzadzajacego ryby wlasciciela kramiku skupia na dlugo nasza uwage. Natomiast zapach smazonych na rozgrzanym tluszczu przygotowanych wczesniej filetow drazni nozdrza czekajacych na swoje zamowienie wyglodnialych klientow.
Idziemy dalej. Naszym oczom ukazuje sie makabryczny widok. To wlasciciel jednej z restauracji na oczach wszystkich zabija barana. Brak przerazliwych jekow ze strony zwierzecia oraz krew powoli saczaca sie do podstawionej wczesniej w tym celu miski stanowi niewatpliwie dowod ogromnej wprawy tutaj po prostu rzeznika dla nas europejczykow niewatpliwie oprawcy. W kazdym razie jednak zabijany baran to zarazem znak zblizajacej sie wieczornej pory szaszlykow oraz innych miesnych dan w roznej postaci na bazie baraniny, ktora tutaj stanowi podstawe diety kazdego muzulmana. Mimo, ze opisany widok nie jest nam obcy wracamy do stoiska z surowkami gdzie kazdy z nas, znajdujac cos dla siebie na jakis czas zaspokaja potrzebe odkrywania dotychczas niepoznanych kulinarnych obszarow, na co zreszta bedziemy sila rzeczy zmuszeni we wlasciwiej czesci Chin poczawszy od wspomnianego na poczatku Xiningu.






 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017