Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Szlakiem Jedwabiu i Herbaty...    Xining
Zwiń mapę
2009
01
lip

Xining

 
Chiny
Chiny, Xining
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10597 km
 
Podróż dalekobieżnym autobusem dla każdego z nas stanowi nowe i ciekawe doświadczenie. Pojazd, do którego wsiadamy zaprojektowany jest w taki sposób by w jak największym stopniu załagodzić trudy długiej i uciążliwej jazdy nierzadko po drogach, których stan pozostawia wiele do życzenia. Oznacza to, że zamiast zwykłych siedzeń wyposażony jest w trzy rzędy leżanek - górnych i dolnych, przy których zainstalowane są półki na bagaż podręczny. Oprócz ceny różnica między leżankami wynika z faktu, że dolna odrobinę droższa umożliwia schowanie większego bagażu bezpośrednio pod nią. Z kolei górna mimo, że tańsza gwarantuje zdecydowanie ciekawsze widoki za oknami pojazdu oraz daje niemałą szansę przeżycia bądź nie wypadnięcia z niej przy każdym zakręcie drogi. Nie jest ona bowiem wyposażona w żadne zabezpieczenia chroniące śmiałków decydujących się na taką podróż przed tą przykrą ewentualnością.
Wspólnym mianownikiem leżanek jest natomiast ich długość wyliczona na miarę przeciętnego Chińczyka o wzroście około 165 cm, wnioskując przynajmniej po parametrach łózek. W związku z tym już po kilku godzinach jazdy normalnej budowy europejczyk, którego przykładem bez wątpienia jest moja osoba może odczuwać pewien dyskomfort, którego natężenie wzrasta wprost proporcjonalnie do pokonywanych kilometrów. Tuż pod koniec podróży jego wartość niebezpiecznie wzrasta, doprowadzając ostatecznie do frustracji, której efektem są często siarczyste uwagi pod adresem niczego nieświadomych, genialnych konstruktorów maszyn.
Nie mniej jednak niewątpliwą zaletą takiego podróżowania jest fakt, że autobusy kursując nocą dają w ten sposób możliwość sporych oszczędności na kosztach hotelu, co ostatecznie przechyla szalę na korzyść tego środka transportu nawet pomimo jego wszelkich wad.
Do Xiningu, który jest zarazem stolicą prowincji docieramy wcześnie rano. Miasto położone na wysokości 2200m n.p.m otoczone dookoła stromymi wzgórzami wita nas deszczową aurą, od której odwykliśmy podczas przeprawy przez pustynię.
Zupełnie osobna sprawę stanowi natomiast wielkość miasta. Na mapie w porównaniu z innymi wydaje się ono zupełnie nic nieznaczącym ośrodkiem miejskim. My z kolei jeszcze przed wyjazdem z Polski nieświadomi jego istnienia obecnie sugerując się jedynie mapą oraz strzępkowymi informacjami z przewodnika po przyjeździe przecieramy oczy z wrażenia porażeni jego ogromem.
Strzelistość i rozmach nowoczesnych budynków, gwarny tłum wypełniający szczelnie każdą, wolną przestrzeń, a także przeraźliwa kakofonia dźwięków uderzająca z ulic miasta to obraz, na który zdecydowanie nie jesteśmy przygotowani. I ta właśnie chwila szoku, którą doświadczamy stanowi pierwszą poważną konfrontację z chińską rzeczywistością jakże inną od tej, którą opuściliśmy na dobre dwadzieścia cztery godziny temu.
Ponieważ radzić sobie przecież jakoś trzeba pierwsze kroki kierujemy do hotelu, który w chwilach słabości będzie naszym bezpiecznym azylem podczas trzydniowego pobytu w Xiningu. Przebierając wśród szerokiej gamy ofert wybieramy najtańszą dająca jednak możliwość przynajmniej odświeżenia ubrań, które wody i mydła (proszkiem bowiem nie dysponujemy) nie zaznały od dawna.
Po śniadaniu i szybkiej przepierce w końcu wychodzimy na miasto. Szybko okazuje się, że większość mieszkańców Xiningu stanowią Chińczycy Han. Mimo to wyraźnie rzuca się w oczy również obecność mniejszości etnicznych - muzułmanów, ale przede wszystkim Tybetańczyków reprezentowanych głównie przez mnichów buddyjskich ubranych w charakterystyczne ciemnobordowe szaty. Kraina położona na skraju Wyżyny Tybetańskiej od zawsze historycznie związana była bowiem z Tybetem aniżeli z Chinami. W związku z tym w okolicach miasta znajduje się kilka zabytków związanych z tą kulturą na czele z jednym z najważniejszych klasztorów tybetańskich oczywiście poza obszarem samego Tybetu.
To świątynia Ta'er Si będąca zarazem jednym z głównych powodów naszego przyjazdu do Xiningu. Pozbawieni szansy na odbycie kory wokół góry Mount Kailash, która tym samym umożliwiłaby bezpośredni kontakt z tybetańską kulturą w ten tylko sposób na tą chwilę możemy zaspokoić swoją ciekawość, docierając do miejsc powszechnie dostępnych dla turystów.
Klasztor znajdujący się w odległości 25 km od miasta, położony pośród malowniczych, zalesionych wzgórz skupia w sobie każdego dnia rzesze turystów, ale również i pielgrzymów przybywających tu z różnych stron świata. Miejsce mimo, że wyjątkowo komercyjne o czym jednoznacznie świadczą niezliczone stragany z pamiątkami, wygórowane ceny w pobliskich sklepach i przede wszystkim tłumy turystów może się jednak podobać. Interesująca architektura świątyń w połączeniu z różnorodnością barw, a także obecnością wymyślnych rzeźb i posągów robi wrażenie. Odbywający natomiast korę wokół klasztoru pielgrzymi niewątpliwie nadają wiarygodności miejscu, które niegdyś przez pewien czas dawało schronienie dla Dalejlamy. Z kolei wspomniany widok pogrążonych w żarliwej modlitwie zarówno starszych, ale co ważne również młodych Tybetańczyków zmusza do refleksji. Ciężko bowiem uciec od pytań dotyczących kondycji naszej wiary, jej miejsca w codziennym życiu, a w końcu hipokryzji z nią związanej, co jednak ciekawe wiary tak wyraźnie przecież akcentowanej przez większość z nas.
Xining to mimo wszystko w dalszym ciągu tylko przystanek na trasie naszej podróży. Jej celem jest przecież wspomniany wcześniej położony na pograniczu Yunnanu, Syczuanu oraz Tybetu górski masyw Kawa Karpo. To właśnie tam dopiero zamierzamy dokładniej przyjrzeć się kulturze tybetańskiej nieprzesiąkniętej jeszcze do końca jak przypuszczamy chińskim stylem życia oraz niepodporządkowanej reżimowi państwa.
By tam dotrzeć szybko i sprawnie kupujemy bilety na pociąg relacji Xining - Chengdu - miasta słynącego z rezerwatu Pandy Wielkiej oraz... ostatniej kompromitacji na ringu Andrzeja Gołoty. A my wsiadając do pociągu do listy naszych doświadczeń związanych z chińskim transportem publicznym dopisujemy kolejne. W ten oto sposób rozpoczynamy bowiem przygodę z chińską koleją, która jak się niebawem okaże stanowić będzie dużo ciekawszą i przede wszystką tańszą alternatywę dla opisanych na początku dalekobieżnych autobusów, którymi chcąc nie chcąc i tak zmuszeni będziemy jeszcze nie raz podróżować.











 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017