Geoblog.pl    Visionaire    Podróże    Szlakiem Jedwabiu i Herbaty...    U stóp Kawa Karpo
Zwiń mapę
2009
06
lip

U stóp Kawa Karpo

 
Chiny
Chiny, Kawakarpo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11870 km
 
W marcu ubiegłego roku w Lhasie dochodzi do poważnych niepokojów. Są one eskalacją narastających od pewnego czasu nastrojów separatystycznych wśród większej części ludności Tybetu. W tym samym czasie oczy świata skierowane w kierunku tej część globu dobitnie wyrażają zdecydowaną dezaprobatę dla poczynań reżimu chińskiego krwawo tłumiącego zamieszki. Z tego też powodu rządy niektórych mocarstw oraz wysoko postawione persony świata kultury i sportu namawiają do bojkotu zbliżających się wielkimi krokami igrzysk olimpijskich w Pekinie. Sposób protestu być może chluby nie przynosi, nikt nie ma jednak wątpliwości skierowany jest w słusznej sprawie. Bo nikt rzecz jasna nie widzi unoszącej się w powietrzu hipokryzji bohaterskiego świata zachodu poświęcającego dla wzniosłej idei przecież niejeden olimpijski medal przez co również prestiż i sławę. A hipokryzja gęstsza nawet niż pekiński smog skutecznie zaciemniająca rzeczywiste pobudki działań naszych bohaterów zostaje niezauważona aż do wygaśnięcia konfliktu.
Mimo, że walka zacięta i do samego końca wzbudza ogromne emocje, nie sposób dopatrzeć się w niej ducha sportowej rywalizacji. Dlatego niemożliwym jest wskazanie wygranego w tej nowo powstałej tuż przed olimpiadą konkurencji. Miejmy jednak nadzieję konkurencji, która w świetle uprawianej od pewnego czasu ultraliberalnej polityki MKOL – u nie zagości nigdy w programie igrzysk.
Jednogłośnie można natomiast wskazać największego przegranego wspomnianej walki. To Tybet. Tutaj żadnych wątpliwości na pewno nie ma. Bo jedną z poważniejszych reperkusji nieuczciwej walki na arenie geopolitycznej, na którą zresztą świat czekać długo nie musi jest radykalne zaostrzenie przepisów wjazdowych do Tybetu przez gremium sędziowskie w postaci chińskich władz. Litości nie ma i nie będzie. Zresztą i tak nikt na nią tutaj nie liczy, nawet naiwny. Dlatego zarówno dla wielu boga ducha winnych prawowitych mieszkańców Tybetu, ale również dla nas zwykłych śmiertelników, których jedyną winą jest chęć poznania kultury i eksploracji najbardziej niedostępnych rubieży świata Wyżyna Tybetańska zostaje zamknięta na cztery spusty. Dla Tybetańczyków od środka, dla nas od zewnątrz. Bo od tej pory klucze dzierży Pekin, strzegąc ich zazdrośnie przed wyciągniętymi w ich kierunku łapczywymi szponami zachodu…
Ponieważ wytrych, którym staramy się otworzyć wspomniane drzwi od zachodniej strony Tybetu okazuje się niestety nieskuteczny dlatego dzisiaj próbujemy już tylko choć trochę podejrzeć ten zamknięty świat ze szczytów jednego z najwyższych w tej części Chin górskiego łańcucha Melixue Shan z kulminacyjnym punktem w postaci wierzchołka Kawy Karpo (6740m n.p.m.), a którego to masyw stanowić będzie obszar naszej działalności w górach położonych na pograniczu Tybetu i Yunnan.
Jak to jednak zwykle w Chinach bywa wszystko na czym państwo zwietrzy dobry interes, a więc wszystko to co może poszczycić się zaszczytnym przedrostkiem – NAJ (osobna sprawę stanowi fakt, że dodawanym w większości przypadków zdecydowanie na wyrost) otoczone jest z każdej strony budkami strażniczymi służącymi w jednym tylko celu. Nie trudno domyślić się w jakim. Dlatego dotarciu do nich niezależnie od tego czy udajemy się z wizytą do Zakazanego Miasta, zwiedzamy Mur Chiński czy…wjeżdżamy akurat do Parku Narodowego Kawa Karpo zawsze nieodłącznie towarzyszy nam ta sama czynność, którą należy wykonać przed wjazdem. Mianowicie jest nią wyjęcie portfela i z uśmiechem na ustach pozbycie się znacznej części jego zawartości.
Wiedząc doskonale na czym ta zabawa polega płacić nie zamierzamy. Po raz kolejny zresztą na przestrzeni kilku dni. Po pierwsze dlatego, że nie narzekamy na nadmiar pieniędzy, a po drugie, co istotniejsze opłata jest skandalicznie wysoka, a przecież nie od dziś tajemnicą Poliszynela jest fakt na co przeznaczane są pieniądze zainkasowane od niczego nieświadomych turystów…
Jak zatem wejść do parku nie płacąc? Schematyczna mapa, która posiadamy na pewno nie ułatwia znalezienia odpowiedzi na to pytanie. Na miejscu z pomocą przychodzi na szczęście młody Tybetańczyk, który jest tutaj przewodnikiem. Łamaną angielszczyzną zdradza nam szczegóły ukrytej ścieżki prowadzącej do parku, nie oczekując za informacje żadnej zapłaty. Robi to po prostu z czystej życzliwości, chcąc pewnie przy okazji utrzeć nieco nosa Chińczykom sprawującym tu władzę, pozbawiając ich w ten sposób możliwości zarobku. Po udzielonych wskazówkach szybko żegnamy się i wchodzimy na ścieżkę ukrytą w gęstych, sięgających naszych głów nieznanego gatunku krzewach, pomiędzy którymi porozwieszane są bajecznie kolorowe flagi modlitewne. Tu po raz pierwszy naszym oczom ukazuje się spowity w gęstych chmurach masyw Kawa Karpo. Pojawia się również płynący w dolinie…półtora kilometra niżej Mekong, znajdujemy się bowiem na wysokości około 3500m n.p.m. I właśnie ta największa w całej Azji Południowo – Wschodniej rzeka stanowi przeszkodę, którą musimy pokonać by niepostrzeżenie przekroczyć granice parku....

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Visionaire
Tomasz Kik
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 250 wpisów250 107 komentarzy107 1577 zdjęć1577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.04.2018 - 04.08.2018
 
 
11.09.2017 - 06.10.2017